Trzeci wiek nie lubi rosyjskiej ruletki

Polski system emerytalny to nie tylko świadczenia wypłacane przez ZUS oraz otwarte fundusze emerytalne. To także tzw. trzeci filar, do którego zaliczają się indywidualne konta emerytalne (IKE) oraz indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Odkładanie na nich pieniędzy to niezwykle atrakcyjna opcja dla osób, które chciałyby oszczędzać na dodatkową emeryturę, jednocześnie nie płacąc (w zależności od konta) podatku dochodowego ani podatku od zysków kapitałowych, czyli popularnej Belki.
ZUS jak piramida finansowa
Deficyt państwowego systemu rent i emerytur wypłacanych przez ZUS to ponad 60 mld zł rocznie. Taka jest różnica miedzy tym, ile wynoszą wpłacane przez pracowników składki, a tym, co jest na bieżąco wydawane. System nie upadł jeszcze wyłącznie dlatego, że hojnie dopłaca do niego budżet państwa, czyli de facto my sami. W przyszłości o dalsze dotowanie systemu będzie jednak coraz ciężej. Z roku na rok przybywa bowiem emerytów, a maleje liczba osób w wieku produkcyjnym, czyli tych, którzy cały system finansują. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego do 2035 roku liczba osób w wieku powyżej 65 lat zwiększy się o ponad połowę i sięgnie prawie 9 mln. 15 lat później wiek emerytalny osiągnie aż jedna trzecią populacji Polaków (o ile po drodze nie zostanie podniesiony).
Jeśli nic się nie zmieni, już niedługo liczba płatników systemu będzie zbyt mała w stosunku do liczby świadczeniobiorców. Wypłaty będzie należało albo znacznie obniżyć, ale też podnieść wiek emerytalny (lub jedno i drugie). Ratunkiem może być także całkowita reforma systemu i zmiana go na model w pełni kapitałowy. Wówczas każdy z nas oszczędzałby na emeryturę na osobnym koncie, a po przekroczeniu ustalonego wieku zyskiwałby dostęp do całej zgromadzonej na nim kwoty. W takim układzie pojawi się jednak pytanie, skąd wziąć pieniądze dla tych, którzy nie odprowadzają składek, bo już są na emeryturze bądź rencie?
Pewne jednak jest to, że przy postępujących zmianach demograficznych system w obecnej postaci nie ma racji bytu. Opiera się bowiem na tzw. solidarności społecznej, gdzie młodsze pokolenie pracuje na starsze, a kiedy samo osiągnie wiek emerytalny, będzie finansowane przez swoje dzieci. To jednak do złudzenia przypomina typową piramidę finansową. W ten sam sposób funkcjonowało Amber Gold. Tak samo działał pionier tego rozwiązania Charles Ponzi. Oba te systemy upadły. To samo grozi ZUS.
Ratunek w IKE i IKZE
Istnieje jednak rozwiązanie, dzięki któremu możemy trochę zapobiegać swojemu nieszczęściu. Rachunki IKE i IKZE pozwalają odłożyć na preferencyjnych warunkach całkiem sporą sumę pieniędzy, którą później możemy potraktować jako dodatkową emeryturę. Oba zwolnione są z podatku od zysków kapitałowych, a w przypadku IKZE mamy także możliwość uniknięcia podatku dochodowego. Ich atutem jest także praktycznie pełna dowolność tego, w co inwestujemy. W ramach kont IKE i IKZE możemy założyć zarówno lokatę bankową, jak i kupić obligacje Skarbu Państwa lub nawet jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. To jednak nie wszystko. Osoby, które chcą aktywnie zarządzać swoimi pieniędzmi, mogą otworzyć także rachunek maklerski. Dzięki temu zyski osiągnięte z handlu na giełdzie także nie będą opodatkowane.
IKE bez Belki
Nie można przy tym stwierdzić, który rachunek – IKE czy IKZE – jest dla jego posiadacza lepszy. Znacznie się od siebie różnią. Na szczęście nie musimy wybierać – każda osoba, która ukończyła 16. rok życia może założyć po jednym koncie każdego typu. Zaletą pierwszego z wymienionych, czyli IKE, jest przede wszystkim wysoki limit wpłat. Stanowi on równowartość trzykrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce (które GUS prognozuje na koniec danego roku). Aktualnie limit wpłat wynosi dokładnie 12 165 zł rocznie (w stosunku do ubiegłego roku wzrósł o prawie 400 zł). Jego aktualną wartość (zmienia się co rok) możemy znaleźć m.in. w rządowym serwisie Emerytura.gov.pl. Konto IKE to także możliwość uniknięcia podatku od zysków kapitałowych. Aby nie płacić tzw. podatku Belki, przynajmniej w pięciu dowolnych latach, w których nasz rachunek był prowadzony, musimy wpłacić do niego jakąkolwiek kwotę – choćby nawet symboliczną złotówkę. Wówczas po osiągnięciu 60. lub 55. roku (np. żołnierze) będziemy mogli wypłacić zgromadzone tam pieniądze bez konieczności dzielenia się nimi z fiskusem.
Limit wieku nie oznacza jednak, że pieniądze na koncie IKE są zamrożone. Jeśli zechcemy zyskać dostęp do części lub całości zaoszczędzonych środków wcześniej, możemy je bez problemu wypłacić. Jednak trzeba będzie wtedy zapłacić należny podatek od zysków kapitałowych (robi to instytucja, w której mamy założony nasz rachunek). Co równie ważne – zaoszczędzone pieniądze mogą być dziedziczone i to bez żadnych konsekwencji podatkowych. W wypadku śmierci, nasi spadkobiercy (możemy uposażyć dowolną osobę) przejmą całość zdeponowanych środków bez konieczności płacenia podatku od spadków,  darowizn ani podatku od zysków kapitałowych. Jeśli zechcą, mogą także przenieść pozostawioną w spadku kwotę na własne konto IKE.
IKZE poza podatkiem dochodowym
Indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego ma nieco inną strukturę. Limit jest tu niższy, bo wynosi nie trzykrotność, a tylko 120 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, które na koniec danego roku przewiduje GUS. Obecnie jest to 4866 zł rocznie. Więcej na swoje konto wpłacić nie możemy. Jeśli się zapomnimy (to samo tyczy się konta IKE) i wyślemy na nasz rachunek więcej pieniędzy niż obowiązujący w danym roku limit, to ta nadwyżka zostanie automatycznie zwrócona z powrotem na nasze konto lub inny wskazany przez nas rachunek. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy umowa nie precyzuje, gdzie dokładnie ma być zrobiony zwrot. Wówczas pieniądze mogą wylądować na tzw. koncie technicznym instytucji, która prowadzi nasze konto IKE.
Aby uniknąć niepotrzebnego przelewania pieniędzy i potem ewentualnego szukania, gdzie mogły się one zawieruszyć, trzeba uważnie monitorować stopień wykorzystania limitu w danym roku. Instytucje, gdzie mamy założony rachunek, przysyłają nam okresowe raporty na ten temat, a my sami w każdej chwili możemy podejrzeć aktualne dane, np. logując się do internetowego panelu naszego konta.
Pieniądze odkładane na IKZE dostępne są dopiero po przekroczeniu 65. roku życia, czyli 5–10 lat później niż w przypadku IKE. Ten wydłużony okres rekompensuje nam za to fakt, że odkładane tam kwoty zwolnione są nie tylko z podatku Belki, ale także z podatku dochodowego. Jedynym kosztem jest konieczność zapłacenia 10 proc. zryczałtowanego podatku od wypłacanych pieniędzy. Przykładowo, jeśli zebraliśmy na naszym koncie 30 tys. zł i teraz chcemy te pieniądze wycofać, a mamy już ukończone 65 lat, wówczas  bank czy dom, w którym mamy założony rachunek, w naszym imieniu odda skarbówce 3 tys. zł, czyli 10 proc., a resztę (27 tys. zł) wyśle nam. Zanim jednak do tego dojdzie, wpłacane do IKZE pieniądze będziemy mogli wykazać w rocznym zestawieniu podatkowym i tym samym zmniejszyć należną fiskusowi kwotę. Biorąc pod uwagę obecne przepisy, oznacza to zmniejszenie kwoty podatku o 18 proc. lub nawet 32 proc.
Wypłata z IKZE tylko w całości
Podobnie jak w przypadku IKE, zebrane oszczędności są niezablokowane i mogą być wypłacone w dowolnym momencie. Ich przelew możliwy jest jednak jedynie w całości, a przelane z IKZE pieniądze należy wykazać wówczas jako dochód w rocznym zeznaniu podatkowym PIT (i zapłacić od nich podatek dochodowy). Niesie to jednak ze sobą spore ryzyko. Pieniądze oszczędzamy przez kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat, a wypłata odbywa się w jednej części. Taki jednorazowy i z reguły całkiem pokaźny zastrzyk finansowy znacznie powiększa nasze roczne dochody, co z kolei powoduje ryzyko wskoczenia w górny próg podatkowy.
Innych różnic w stosunku do IKE już nie ma. Kapitał zebrany na IKZE także może być dowolnie przekazywany w spadku, choć podobnie jak my sami, również osoba przez nas uposażona otrzyma kwotę pomniejszoną o 10-proc. ryczałt (nawet jeśli umarliśmy przed 65. rokiem życia). Także tutaj istnieje pełna swoboda wpłat – pieniądze możemy wpłacać nieregularnie i w dowolnych kwotach (oczywiście w ramach limitu obowiązującego w danym roku).
Rząd zmusi nas do oszczędzania?
Mimo korzyści, jakie dają nam IKE i IKZE, wciąż nie są to w naszym kraju popularne formy oszczędzania. Według danych KNF na obu rodzajach kont zebrano dotychczas zaledwie 6 mld zł, co przy łącznej kwocie oszczędności Polaków na poziomie ponad 1 bln zł stanowi bardzo niewielki odsetek. Jednak być może już wkrótce będziemy musieli oszczędzać pod przymusem. Rząd planuje bowiem zmiany w III filarze systemu emerytalnego tak, aby oszczędzanie odbywało się niejako z automatu. Zanim nasz pracodawca wypłaciłby nam wynagrodzenie, najpierw przelewałby jego część na nasze konto w IKZ lub IKZE. Nie wiadomo jednak, co z prowadzącymi jednoosobową działalność gospodarczą. Najbardziej prawdopodobne w ich przypadku byłoby po prostu podniesienie obowiązkowych składek społecznych, z których część trafiałaby do III filara. Co prawda płacący składki w każdej chwili mogliby się z takiego systemu wypisać, jednak (co zapewne zakłada rząd) spora część z nich byłaby nieświadoma takiej możliwości lub po prostu by tego zaniechała.
Dla władzy przymusowe zapisanie milionów Polaków do III filara to szansa na zdobycie dodatkowych środków na realizację planowanych inwestycji. Wzorem m.in. Norwegii powstać mógłby na przykład państwowy fundusz, który zarządzałby zebranymi w ten sposób środkami. Gdyby tylko co miesiąc udało mu się wyrwać po 100 zł od każdego obywatela zatrudnionego na etacie, w sumie dałoby to ponad 12 mld zł rocznie. To kwota, która obecnie za jednym zamachem wystarczyłaby do przejęcia kontroli nad Cyfrowym Polsatem i LPP, czyli jednymi z największym prywatnych przedsiębiorstw w Polsce. Inwestowane pieniądze co prawda nadal należałyby to pracowników, ale kontrolę nad nimi sprawowałby rząd.
Łakomy kąsek stanowi także 150 mld zł znajdujących się w III filarze. Także te środki można by przejąć. W praktyce mogłoby się to odbyć poprzez wniesienie akcji, które obecnie posiadają OFE, do państwowego podmiotu, a ten by nimi później zarządzał. De facto oznaczałoby to nacjonalizację wielu prywatnych spółek, których akcjonariuszami są obecnie OFE. Pytanie tylko, czy ktoś spyta o zdanie obywateli?
Jak 40 tys. zł przemienić w 27, 2 zł
Pani Janina jako dentystka w prywatnej przychodni zarabia ponad 7 tys. zł netto miesięcznie. W sumie jej roczny dochód wynosi dokładnie 85 528 zł, czyli tyle, ile górny próg podatkowy. Ponieważ jednak nie jest przekracza go ani o złotówkę, Janina od całości zarobionych pieniędzy (minus niewielka kwota wolna od podatku) płaci 18-proc. podatek dochodowy.
Kiedy w ubiegłym roku jej córka wyszła za mąż, Janina zdecydowała się pomóc jej finansowo w remoncie kupionego na kredyt mieszkania. Wypłaciła pieniądze, które przez 10 lat odkładała na IKZE (razem z osiągniętymi zyskami zebrało się 40 tys. zł). W rozliczeniu podatkowym za 2015 roku wykazała więc w sumie aż 125 528 zł dochodu, a od nadwyżki (czyli de facto od pieniędzy z IKZE) musiała zapłacić aż 32 proc. podatku. Gdyby nie zdecydowała się na wypłatę, nadal mieściłaby się w dolnym progu podatkowym. Wypłata spowodowała jednak, że od większości zaoszczędzanych pieniędzy musiała zapłacić wysoką daninę. Spowodowało to, że z wypłaconych 40 tys. zł zrobiło się zaledwie 27,2 tys. zł. Resztę zabrał fiskus.
Za i przeciw
Pan Bartosz otworzył rachunek IKE, na który przez 10 lat przelewał po 2 tys. zł rocznie. Pieniądze inwestował w obligacje Skarbu Państwa, które co roku przynosiły mu 3 proc. zysku. Po 10 latach oszczędzania, kiedy osiągnął 60. rok życia, zlecił wypłatę zgromadzonych tam środków. Ponieważ inwestował w ramach IKE, nie zapłacił podatku Belki, a cała kwota, czyli 26 384 zł, trafiła na jego konto. Gdyby inwestował w obligacje poprzez zwykły rachunek maklerski wówczas zapłaciłby aż 1213 zł podatku od zysków kapitałowych, a otrzymana kwota wyniosłaby tylko 25 171 zł.
Pani Sylwia podobnie jak pan Bartosz przez 10 lat inwestowała po 2 tys. rocznie w obligacje skarbowe (oprocentowane 3 proc. rocznie). W odróżnieniu od niego posiadała jednak nie konto IKE, ale IKZE. Dzięki temu co roku mogła odłożone 2 tys. zł wykazać w formularzu PIT i o 19 proc. zmniejszyć konieczny do zapłacenia podatek dochodowy. Mając IKZE, w ciągu dekady przelała na konto fiskusa 3800 zł mniej, niż gdyby nie zdecydowała się na oszczędzanie w ramach III filara. Po osiągnieciu 65. roku życia pani Sylwia wypłaciła całość zgromadzonych tam środków. Także i ona uniknęła podatku Belki, który wyniósłby 1213 zł. Musiała za to zapłacić 10-proc. ryczałt od tej wypłaty. W sumie z powrotem dostała 23 745 zł. To co prawda o 2638 zł mniej, niż dostał pan Bartosz, jednak udało się jej zaoszczędzić aż 3800 zł na podatku dochodowym.
Podsumowując stan posiadania pana Bartosza dzięki kontu w IKE i inwestycji w obligacje zwiększył się o 6384 zł. Natomiast pani Sylwia wzbogaciła się o mniej, bo tylko o 3746 zł. W jej przypadku doszła jednak korzyść podatkowa, której wartość w ciągu 10 lat wyniosła w sumie 3800 zł. Na dostęp do swoich środków musiała jednak poczekać do 65. roku życia, a nie tak jak pan Bartosz do 60.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Będzie większy wybór mieszkań, ale ceny wzrosną – prognozy na II kwartał 2024

Zła informacja dla kupujących jest taka, że ceny mieszkań...

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...

Własna działalność lub kontrakt. Etat wychodzi z mody

Autorzy serwisu CVeasy.pl zbadali rynek pracy niezależnej w Polsce....

Branża IT redukuje zatrudnienie i zwiększa długi

O 1/3 wzrosło w ciągu dwóch lat zadłużenie branży...