Kontrowersje wokół “wakacji kredytowych”. Dwa odmienne spojrzenia

Już ponad 500 tys. rodzin skorzystało z rządowych wakacji kredytowych – powiedział we wtorek (2 sierpnia) premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że uprawnionych do wakacji kredytowych jest około 2 mln osób. „Kredytobiorcy będą mogli skorzystać z czterech rat wakacji kredytowych w każdym z lat 2022 i 2023. To bardzo ważne rozwiązanie” – powiedział premier.

„Kiedy niektóre rodziny tracą grunt pod nogami, ze względu na te rosnące raty kredytowe, państwo nie może stać bezczynnie. Państwo jest bardzo aktywne” – powiedział premier. Dla sektora bankowego koszt rządowych wakacji kredytowych jest rzędu 20 mld zł – oświadczył. „Nie należy żałować tego sektora, ponieważ banki mają bardzo duże zyski”.

„Polski sektor bankowy silnie dokapitalizowany, jest płynny, ma bardzo solidne fundamenty, rentowności, i nie ma zagrożenia dla tego sektora. Jestem o tym przekonany” – stwierdził. Banki będą karane, jeśli nie będą stosowały się do regulacji dotyczących wakacji kredytowych. „Każdy, kto ma kredyt hipoteczny w złotówkach, ma prawo do skorzystania z wakacji”. Regulatorzy sektora finansowego, będą mieli „szczególne baczenie” na – jak to określił „niewłaściwe i nie na miejscu” działania banków, np. uciążliwe procedury biurokratyczne albo straszenie obniżoną zdolnością kredytową.

Premier Morawiecki podkreślił, że wakacje kredytowe będą realizowane „w ciężar bardzo wysokich zysków banków”, dodając, że wstępne dane z sektora bankowego wskazują na to, że wyniki banków za drugi kwartał są bardzo solidne.

„Więc naprawdę nie żałujmy banków, bo widzę że pojawiły się takie głosy komentatorów, co z wynikiem bankowym, co z kapitałami bankowymi. Chcę tutaj uspokoić wszystkich państwa, także ekonomistów, którzy do swoich niepokojów mają prawo. (…) Otóż polski sektor bankowy jest bardzo silnie dokapitalizowany, jest płynny, ma bardzo solidne fundamenty rentowności i nie ma zagrożenia dla tego sektora” – podkreślił Morawiecki.

***

Tymczasem Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich uważa. że “wakacje kredytowe” to projekt czysto polityczny, kolejne uderzenie w polski system bankowy. Za ulgi dla 2 mln kredytobiorców zapłaci 13 mln pozostałych. To niesprawiedliwe – uważa. 

– Nie ukrywajmy, że cała ta akcja, która budzi duże wątpliwości, to działanie polityczne związane z kampanią wyborczą. Parlamentarzyści chętnie poparli to przedsięwzięcie, choć jest niesprawiedliwe i ma negatywne konsekwencje dla wielu innych klientów banków, utrudni walkę z inflację i bardzo osłabia sektor finansowy, który akurat stoi wobec wielu wyzwań jak skutki covidu i wojna w Ukrainie. Największe wątpliwości budzi to, że zamiast pomagać tym, którzy naprawdę tego potrzebują, rozdajemy pieniądze wszystkim.

Z sektora bankowego niektórzy próbują zrobić przepompownię – najpierw pompowano miliardy by ratować SKOK-i (to 5,5 mld zł. dodatkowego podatku rocznie), pompuje się pieniądze (to akurat słusznie) do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (w tym roku 3,7 mld zł.), do tego 1,5 mld zł. na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, teraz 20 mld zł z tytułu „wakacji kredytowych” i to przy inflacji, która obniża rentowność polskich papierów skarbowych. Kto w takiej sytuacji ma finansować gospodarkę w kolejnych latach? Budżet pusty, a banki osłabione – dokąd to nas doprowadzi? – pyta Krzysztof Pietraszkiewicz.

– Banki muszą mieć własną porcję kapitału w gotówce. Jeśli coś złego dzieje się w gospodarce, bank pokrywa nią straty, by jego klienci otrzymali swoje depozyty. Skoro państwo ingeruje w system, „wyjmując” z niego 20 mld zł., to ci, którzy zdeponowali w bankach pieniądze dostaną mniej, a kredytobiorcy – zapłacą więcej. W efekcie zadowolony nie jest ani żaden klient banku, ani jego akcjonariusze. Jeśli nadmiernie preferujemy jakąś grupę klientów (w tym przypadku 2,1 mln kredytobiorców, w dodatku chodzi o kredyty najniżej oprocentowane), to odbywa się to na koszt 13 mln pozostałych kredytobiorców i 20 mln oszczędzających w bankach. To rozwiązanie niweczy ideę solidaryzmu i wspierania najsłabszych, bo przecież kredytów hipotecznych jednak nie zaciągają ci z nas, którzy zarabiają najgorzej.

– Polityka to świat, którego zwyczaje bardzo odbiegają od zasad, jakie obowiązują w sektorze bankowym, gdzie ponosimy odpowiedzialność za bezpieczeństwo pieniędzy innych ludzi. Żeby być prezesem banku trzeba spełnić wiele wymogów i mieć wysokie kwalifikacje, w polityce – niekoniecznie. Mateusz Morawiecki kierował bankiem w czasie dobrej koniunktury, napływu pieniędzy z UE i wielu inwestycji, stopy zwrotu z kapitału były wysokie, 13-15 proc. lub wyżej, dziś jest mocno poniżej 10 proc. Politycy wyraźnie o tym zapominają. Nie mamy już kolejek inwestorów do polskich banków, muszą one zbudować kapitał osiągając zyski. Bankowcy muszą myśleć o tym co będzie za 5-10 lat. To zupełnie inny horyzont od tego, jaki mają politycy – konkluduje Krzysztof Pietraszkiewicz.

Źródło: oprac. za Interia. Zdjęcie ilustracyjne – fot. Shutterstock.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...

Własna działalność lub kontrakt. Etat wychodzi z mody

Autorzy serwisu CVeasy.pl zbadali rynek pracy niezależnej w Polsce....

Branża IT redukuje zatrudnienie i zwiększa długi

O 1/3 wzrosło w ciągu dwóch lat zadłużenie branży...

Jak duże wzięcie mają obecnie nowe mieszkania  

Czy popyt na mieszkania nadal się utrzymuje? Jakimi wynikami...