Czy komornik może zabrać ci nerkę?

Rośnie liczba zadłużonych Polaków, którzy nie spłacają zobowiązań, więc wierzyciele kierują sprawy do sądów, a potem do egzekucji. Do dłużników wchodzi komornik. I nie ma łatwego życia, bo na różne rzeczy może się nadziać.
Instytucje można naciągać
Robert Damski od 10 lat prowadzi kancelarię komorniczą przy sądzie w Lipnie. Przyznaje, że on i jego koledzy pukają do drzwi ludzi, którym w życiu nie wyszło. – Czasem z własnej winy, a czasem był zły zbieg okoliczności – tłumaczy komornik. Opowiada o młodym małżeństwie z centralnej Polski, które pracowało w jednej firmie. Kilka lat temu młodzi kupili mieszkanie na kredyt zaciągnięty we frankach. W tym czasie spadły na nich nieszczęścia, na co nie mieli wpływu. Zakład pracy splajtował, oboje stracili pracę, a frank drastycznie podrożał. Małżeństwa nie było stać na spłatę rat, doszło do egzekucji komorniczej. Mieszkanie trafiło na licytację.
 – Pieniądze ze sprzedaży nie pokryły długu. Ta rodzina nie ma nic, a do tego olbrzymie długi. Muszą znaleźć pracę nie po to, by się dorabiać jak inni, ale żeby spłacać kilkaset tysięcy złotych zadłużenia – daje przykład komornik.
W Polsce ludzie wiedzą, że za długi nie idzie się raczej do więzienia. – I mogę z całą świadomością powiedzieć, że część dłużników zaciąga zobowiązania, których później nie będzie w stanie spłacać. To zwykli oszuści – uważa komornik z Lipna. – Po PRL-u wciąż pokutuje takie przekonanie, że bliźnich nie można okradać, ale już instytucje finansowe jak najbardziej, a przecież one skądś muszą mieć na pokrycie długów. Płacą za nie inne, uczciwe osoby – tłumaczy komornik.
Wspomina jednego z klientów, który niemal hurtowo brał pożyczki i kredyty, których nie spłacał. Nie miał żadnego majątku, bo nigdzie nie pracował. – Gdy poszedłem do niego, by sprawdzić, czy ma jakieś rzeczy, które można zająć, odpowiedział, że jedyną rzeczą, jaką mogę mu zająć jest… czas – wspomina Robert Damski. Przyznaje, że takich osób bez majątku, bez dochodu, z olbrzymimi długami jest coraz więcej.
Pomagają bliskim i popadają w długi
Komornik mówi, że część długów powstaje, bo Polacy nie szanują swoich podpisów. – Nie sprawdzają, jakie dokumenty podpisują, z czym się to wiąże – opowiada. Wspomina, że swego czasu, prowadził kampanię „szanuj swój podpis”, by zachęcać ludzi do czytania dokumentów, które podpisują. – Polacy dokumentów nie czytają, a potem się dziwią, że muszą spłacać cudze długi: rodziny, koleżanek czy innych znajomych. Te kłopoty wynikają z ich naiwności – tłumaczy komornik. Taką sytuację przeżyła kilka lat temu 42-letnia Małgorzata Lewandowska z Warszawy. – Byłam żyrantem koleżanki. Razem chodziłyśmy do szkoły. Znałyśmy się od wielu lat. Prosiła mnie o pomoc. Miałam do niej zaufanie, zgodziłam się więc pomóc – opowiada pani Małgorzata. – Po kilkunastu miesiącach dostała pismo od komornika o… zajęciu wynagrodzenia. Zajął mi pensję, bo koleżanka nie spłacała rat. Kiedy się z nią skontaktowałam, to powiedziała bezczelnie, że nie ma z czego, bo musi utrzymać dzieci, a to kosztuje. O moje dzieci się nie martwiła. Ja musiałam spłacić jej kredyt, a ile się wstydu przez nią najadłam, bo w firmie, w której pracowałam, po piśmie od komornika patrzyli na mnie jak na oszustkę. Dodaje, że teraz jest ostrożna. – W kwestii pieniędzy nie ufam już ludziom. Nawet bliskim. Jeszcze swoim dzieciom mogę pomóc, ale już dalszej rodzinie to raczej nie – stwierdza.
PRL-owscy emeryci
Inną grupą klientów komorników są emeryci i renciści. – Wychowani w PRL-u, gdy każdy towar się zdobywało, gdy trzeba było odstać w długich kolejkach, dziś widzą, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy mieć pieniądze, by kupić. Sprzedawcy, zwłaszcza domokrążcy, kuszą takie starsze osoby sprzedażą ratalną, a ci podpisują dokumenty w dobrej wierze, a potem nie stać ich na spłatę rat i dochodzi do egzekucji długów – opowiada Robert Damski. – Tacy sprzedawcy mają dla tych starszych ludzi czas, wysłuchują ich, zapraszają na pielgrzymkę czy występ kabaretu, a potem bez skrupułów wciskają drogie garnki czy „cudowną pościel” na raty, na które starszych ludzi zwyczajnie nie stać. Oni nie potrafią odmówić i tak koło zadłużenia się zamyka – wzdycha komornik. Dodaje, że często starsi ludzie nie mówią o tych drogich zakupach rodzinie, bo się wstydzą, że zostali naciągnięci i wykorzystani. – A przecież gdyby bliscy zobaczyli taką umowę, to pomogliby się z niej wycofać, a tak, gdy dochodzi do windykacji, widzimy żal i płacz tych starszych osób – mówi komornik z Lipna. Przyznaje, że pokolenie seniorów to ludzie, którzy ubrań sobie nie kupą, jedzenia odmówią, byle tylko zobowiązania uregulować, ale jak dochodzą wydatki na leki, to już nie są w stanie płacić rat, a potem muszą oddawać jedną czwartą emerytury. – Zawsze powtarzam wszystkim, by uprzedzali babcie i dziadków, że zanim podpiszą umowę, niech odpowiedzą sobie, czy stać ich na oddawanie czwartej części emerytury – tłumaczy Robert Damski.
Psie licytacje
Czasem działania komorników wywołują masowe oburzenie. Tak było, gdy trzy lata temu jeden z nich zajął w Wejherowie suczkę pięcioletniej Hani. Pies był zarejestrowany na matkę dziecka, która była dłużniczką. Kobieta nie spłacała pożyczek oraz nie płaciła mandatów, dlatego do jej drzwi zapukał komornik. Zajął jej telewizor, odtwarzacz DVD i zainteresował się roczną suczką z rodowodem, która wyceniona została na 2,5 tys. złotych, a jej cena wywoławcza wynosiła  1875 zł. Komornik zobowiązał właścicielkę do dalszego utrzymania psa w dobrym stanie. – To nietypowe zajęcie, jednakże zgodne z prawem – nie ma zakazu windykacji psów domowych – tłumaczył Edmund Fudalewski, komornik sądowy. Na głowę komornika posypała się fala krytyki. – No bez jaj, jeszcze trochę to będą licytować powietrze, którym się oddycha – pisał internauta o nicku qudłaty 82. Inny pytał, czy następnym razem komornik zabierze nerkę. Ale były też głosy tłumaczące komornika: – Skoro rolnikowi mogą zabrać krowę, świnię czy konia za niespłacone zadłużenie, to dlaczego psa mieliby nie zabierać tej kobiecie? Ostatecznie komornik nie zlicytował psa. – Nawet tego nie chciał, a jedynie zależało mu na skutecznej motywacji dłużniczki do spłaty długu. Kiedy zauważył, że mu się to nie uda, odstąpił od tego pomysłu – tłumaczyła Krajowa Rada Komornicza. To nie był jedyny w Polsce przypadek, gdy komornik zajął psa. Podobna sytuacja zdarzyła się kilka miesięcy temu w Krośnie Odrzańskim. Choć pobudki, którymi się kierował komornik Robert Hański, były zupełnie inne, to na niego też spadła ostra fala krytyki. Komornik przejął psa razem z nieruchomością. – Właściciel porzucił zwierzaka. Próbowałem znaleźć mu nowy dom, ale nie wychodziło. Stąd pomysł na taką licytację, bo zależało mi, by znaleźć psu nowego właściciela – wspomina komornik. Opowiada, że gdy informacja o licytacji oszacowanego na 20 zł psiaka pojawiała się na jego stronie internetowej, to do kancelarii zaczęły przychodzić setki krytycznych e-maili pod jego adresem. – Nadawcy pytali: Czy mam serce, czy mogę spokojnie w lustro spojrzeć, czy nie pęka na mój widok. Tłumaczyli, że pies nie jest rzeczą – wspomina Robert Hański. Dodaje, że nie było co prawda e-maili obraźliwych, ale były bardzo emocjonalne. – Nikt z nadawców nie doczytał informacji, że organizuję licytację, bo szukam dla kundelka domu. Ludzi poruszyło, że psa chcę sprzedać – dodaje. Przez kilka dni odbierał telefony od dziennikarzy i obrońców zwierząt. Ostatecznie zdecydował się wycofać psa z licytacji, zwłaszcza że dla bezpańskiego kundelka nagle znalazło się miejsce w pobliskim przytulisku, a później zwierzaka zabrała fundacja Ratujemy Kundelki z Warszawy, która teraz szuka mu nowego domu. – Przy okazji tej sprawy wyszło, że wiele osób ma podwójną wrażliwość. Gdy na początku szukałem miejsca dla kundelka, to nikt nie chciał mi pomóc, ani gmina, ani przytulisko, ani straż miejska, a jak o psie zrobiło się głośno, to od razu wszyscy zmienili front – opowiada komornik.
Bez emocji się nie obędzie
Czasami w pracy komorników zdarzają się sytuacje śmieszne. Robert Damski opowiada, że poszedł do domu dłużniczki. Kobiety nie było. Rozmawiał z jej mężem. Dobrze im się rozmawiało, więc się zasiedział. – A wtedy nagle podnosi się tapczan, z którego wychodzi…  kobieta. Jeszcze chwila, a bym się przez pana zadusiła – powiedziała dłużniczka. Komornik z Lipna wspomina też o innym ukrywającym się dłużniku, który schował się na łóżku pod pierzyną. – Pewnie zasnął, bo nagle zaczął tak chrapać, że aż ściany się trzęsły. Podejrzewam, że był pijany – wspomina komornik. Innym razem, gdy był u dłużnika, ten zapewniał, że nie ma nic, ale gdy żona powiedziała, że włączyła pralkę, szybko pobiegł do łazienki. Okazało się, że w niej ukrył pieniądze. Bywają też sytuacje dramatycznie. Robert Hański w swojej karierze zawodowej miał kilka takich trudnych, a nawet niebezpiecznych. – Zawsze najgorzej jest przy eksmisjach – wspomina. Raz jedna z dłużniczek, która musiała opuścić swój dom, zagroziła, że go nie odda, że wysadzi cały budynek. – Uprzedziliśmy ją i zabraliśmy butlę gazową, noże i siekiery też – wspomina komornik. Opowiada również o innej trudnej sytuacji. – Przed laty zajmowałem majątek dłużnika i pod koniec moich czynności jego żona chwyciła wielki gliniany wazon, który próbowała rozbić na mojej głowie. W ostatniej chwili powstrzymał ją mój asesor i zabrał ten wazon. Nie wiem, jakby ten wypadek przeżyła moja głowa – mówi Robert Hański. – W trudnych sytuacjach zawsze o pomoc prosi się policję – tłumaczy komornik z Krosna Odrzańskiego. Robert Damski raz był u mężczyzny, który mieszkał w tragicznych warunkach. Był chory. Pokazał mu nawet zaświadczenie, że leczy się psychiatrycznie. Podczas rozmowy mężczyzna nagle przyniósł i położył na stole siekierę. – Pot wystąpił mi na czoło, ale spokojnie mu mówię, że jej nie zabiorę, bo ona nie ma żadnej wartości – wspomina komornik z Lipna. I dodaje, że dłużnik spojrzał wtedy na niego tak, jakby to on potrzebował pomocy. Nie ukrywa, że po wyjściu z tego mieszkania nogi miał jak z waty.
– Jesteśmy ludźmi, nie automatami, i te nerwy, te trudne sytuacje gdzieś się w nas kumulują – tłumaczy. Jego sposobem na odreagowanie jest siłownia albo basen. Tam odgania złe myśli. – Z całą pewnością dobry komornik musi być nie tylko dobrym prawnikiem, ale i psychologiem. Musi też szybko biegać, bo nie wiadomo, gdzie go mogą poszczuć psem – tłumaczy. Wspomina, jak w domu pewnego dłużnika właścicielka wpuściła do pokoju, gdzie pracował, olbrzymiego psa, doga. Kobieta zapewniła go, że zwierzę jest łagodne. Pies położył się pod stołem i zasnął z głową na butach komornika. – Gdy próbowałem wyciągnąć nogę, to słyszałem groźne mruczenie. Ze trzy kartki zapisałem, zanim się pies obudził – wspomina. Przyznaje, że kilka razy w życiu pogryzły go psy. – A najgroźniejsze są te malutkie, one najbardziej pilnują obejścia – dodaje komornik. Robert Hański opowiada, jak zajmował majątek dłużnika, a jego żona chwyciła za telewizor i próbowała wyrzucić go przez okno. – Nie będę go miała, ale komornik też go nie weźmie – tłumaczyła. Telewizor w ostatniej chwili złapał asesor.
– Wiele osób uważa, że to fajna, dobrze płatna praca, a wcale tak nie jest. Brakuje chętnych, bo to ciężki kawałek chleba. Człowiek spotyka się z różnymi, konfliktowymi sytuacjami. Oprócz tego, że musi być dobrym prawnikiem, to jeszcze lepszym psychologiem. To robota jak dla sapera. Trzeba uważać, by nie zrobić krzywdy sobie i innym – tłumaczy komornik z Krosna Odrzańskiego. – Ktoś kiedyś powiedział, że komornik jest najlepszym przyjacielem dłużnika, bo parafrazując powiedzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie, tak i nas ludzie poznają w biedzie – gorzko żartuje Robert Damski.
 
 

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....