Fałszywe świadectwo

Otóż Jarosław Kluczkowski, komornik z Łodzi, na marcowym walnym zgromadzeniu Izby Komorniczej zrezygnował z funkcji pełnionych w łódzkim samorządzie i w Krajowej Radzie Komorniczej. Po paru dniach koledzy „serdecznie i z całego serca” podziękowali mu „za pracę na rzecz samorządu i całego środowiska komorniczego”. I to mnie do teraz oburza!
(Nie)sławni: asesor i komornik
„Rada Izby Komorniczej w Łodzi serdecznie i z całego serca dziękuje Kol. Jarosławowi Kluczkowskiemu za zaangażowanie w dotychczasową pracę samorządową. Obecności Kolegi będzie Nam brakować. Rada Izby pozostaje z głęboką nadzieją, że złożona przez Kolegę Jarosława Kluczkowskiego rezygnacja nie jest końcem Jego zaangażowania w pracę tak w Samorządzie Komorniczym, jak i na rzecz tego Samorządu” – napisali koledzy Kluczkowskiego na oficjalnej, internetowej stronie łódzkiej Izby Komorniczej.
I nic by nie dziwiło w tych płynących z serca podziękowaniach, gdyby nie chodziło o komornika, którego asesorzy hasali bez nadzoru szefa i bezprawnie zajmowali, zabierali, sprzedawali majątek należący nie do dłużników, tylko do ich rodzin. A on sam bywał w kancelarii z rzadka, bo pełnił rozliczne funkcje społeczne lub odpoczywał za granicą, i nie miał już czasu zajmować się kancelarią i przypilnować rozbrykanych pracowników.
Zaczęło się od Zaremby
O Jarosławie Kluczkowskim media trąbiły na początku 2015 roku. Najpierw przez asesora pracującego w jego kancelarii, Michała K., który w listopadzie 2014 roku rano wpadł do domu Radosława Zaremby, rolnika spod Mławy i pod jego nieobecność zażądał od jego teściowej dokumentów i kluczyka do ciągnika. Postanowił go zająć i zabrać, choć to nie Zaremba, tylko mieszkający przez płot jego szwagier miał długi. Opór teściowej był daremny. Asesor ciągnik wziął, choć rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 1996 r. mówi, że nie można zająć ciągnika wraz ze sprzętem niezbędnym do uprawy, jeśli to jedyna taka maszyna w gospodarstwie. A Zaremba miał tylko jeden traktor. Po tym najeździe na gospodarstwo rolnik złożył sądową skargę na działanie asesora i wniósł o zawieszenie egzekucji. Sąd Rejonowy w Mławie zawiesił postępowanie komornicze, ale dopiero 10 grudnia 2014 roku, w dniu, w którym asesor Kluczkowskiego ciągnik sprzedał bez licytacji. Następni poszkodowani przez tę kancelarię komorniczą – sześć osób – stracili auta.
Początkowo Kluczkowski bronił asesora. Później powtarzał, także przed prokuratorem, że o sprawie z ciągnikiem nic nie wiedział, bo był na urlopie. To, czy wiedział o innych tak samo przeprowadzonych egzekucjach, wyjaśnia płocka prokuratura. Dziś zarówno komornik, jak i trzej asesorzy z jego kancelarii są zawieszeni. Michał K. został nawet decyzją komisji dyscyplinarnej (to jakby sąd komorniczy) wydalony z zawodu, ale – ku zaskoczeniu nie tylko poszkodowanych – łódzki Sąd Okręgowy karę zamienił na grzywnę w wysokości 8 tys. zł. W sprawie Kluczkowskiego toczy się postępowanie dyscyplinarne między innymi o brak nadzoru nad podległymi mu asesorami i kancelarią.
Łgarstwa nad łgarstwami
Znów zacytuję fragment z komunikatu, a raczej peanu, jaki stworzyli członkowie Rady Izby: „Kol. Jarosław Kluczkowski pracy w samorządzie komorniczym poświęcił dziesięć lat. Przez te lata dzielił się swoim doświadczeniem, a przede wszystkim – poświęcał swój prywatny czas, na działania na rzecz Samorządu. Zarówno obecna kadencja Rady Izby Komorniczej w Łodzi, jak i Krajowej Rady Komorniczej, stanowiła już trzecią, w której, z woli Koleżanek i Kolegów, miał zaszczyt ich reprezentować. Pracował również jako Kierownik Doskonalenia Zawodowego Komorników, Kierownik Szkolenia Aplikantów i Skarbnik. Pełnił też funkcję Prezesa Zarządu Fundacji im. Janka Tredera. Fundacja pod zarządem Jarka rozwinęła działalność w zakresie udzielania pomocy tym Komornikom, Pracownikom Kancelarii oraz członkom Ich Rodzin, których dotknęło nieszczęście”.
A to dopiero! Z informacji, jakie przekazał mediom prezes Sądu Apelacyjnego w Łodzi (nadzoruje komorników), Kluczkowski w 2014 roku był nieobecny w kancelarii łącznie przez 221 dni. Dodając soboty, niedziele i święta, to 281 dni. Za każdym razem występował o zastępstwo. Dostawał zgodę. A to z powodu urlopu wypoczynkowego – 46 dni, a to ze względu na prace w samorządzie – 175 dni. Czyli przepracował jedynie 84 dni na 365 dni w roku. Jak widać z tych wyliczeń, Kluczkowski poświęcał na pracę dla samorządu czas, ale nie prywatny, tylko ten, który powinien poświęcać na nadzór nad egzekucjami. To wygląda tak, jakby oddał kancelarię w ajencję asesorom. Jednak wynagrodzenie pobierał przez cały czas, choć formalną odpowiedzialność za to, co się w czasie postępowań działo, ponosił tylko wtedy, gdy do kancelarii wpadł na chwilę.
Głosy rozsądku i uczciwości
Podczas walnego zgromadzenia łódzkiej Izby Komorniczej padł wniosek o zwolnienie Kluczkowskiego z samorządowych funkcji. Nie został jednak przegłosowany, ponieważ komornik sam podał się do dymisji. Niespodziewanie, bo przez ponad rok nie widział ku temu powodu, a Rada Izby – o dziwo – wcale go do tego nie zachęcała. Dlaczego część komorników z Łodzi chciała, by odszedł? Uważają, że w kancelarii Kluczkowskiego asesorzy łamali prawo egzekucyjne. A niektórzy z nich zastanawiają się nawet, czy nie działo się to za cichym przyzwoleniem komornika. Nie zakończyło się jeszcze postępowanie dyscyplinarne przeciwko Kluczkowskiemu, ale Kluczkowski i pracownicy jego kancelarii już poważnie popsuli opinię wszystkim komornikom, a zwłaszcza tym z Łodzi.
Solidarność zawodowa
Władze łódzkiej Izby Komorniczej bronią Kluczkowskiego jak niepodległości. Co z opublikowanego peanu przebijało. Paweł Pazdyga z IK napisał do mnie na Facebooku, że Kluczkowski komornikiem jest od kilkunastu lat, a w samorządzie przepracował 10 lat. Wytyka mi, że „nigdy nie interesowałam się pracą Kluczkowskiego przed 2015 rokiem”. Napisał też, że „Warto być przyzwoitym. A podziękować jest rzeczą przyzwoitą”. Cóż, dla mnie „serdeczne i z całego serca” podziękowania, to przejaw źle pojętej solidarności zawodowej albo czysta hipokryzja.
Na szczęście – można to sądzić po tym, co się działo na walnym zgromadzeniu łódzkiej izby – w Łodzi do głosu dochodzą komornicy, którym nie podoba się naginanie przepisów egzekucyjnych i łamanie prawa. Jest ich coraz więcej. Są oburzeni tym, że w kolejnych kancelariach wykorzystywany jest, jak go nazywają, „łódzki numer”, czyli zajmowanie i zabieranie majątku krewnym dłużnika (niedawno TVN nakrył na tym komornika z Bełchatowa). Oni też uważają, że warto być przyzwoitym i pewnie dzięki ich naciskom po tygodniu ze strony Izby Komorniczej w Łodzi zniknęły podziękowania dla Jarosława Kluczkowskiego.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....