Pisaliśmy przed miesiącem: Biblioteka została usytuowana w pięknej dzielnicy Brukseli – Ixelles. Duży dom mieszczący zbiory miał swój klimat – ducha Polski, jej kultury i tradycji. Był prawdziwą enklawą – zwłaszcza gdy wchodziło się do niego z zatłoczonego tygla kulturowego, jakim są brukselskie ulice. Słychać było tam tylko polską mowę i człowiek czuł się jak u siebie, jak w domu… Jednakże prawdziwym dobrym duchem biblioteki okazała się księżna Izabela Czartoryska. … Pani Izabela była królową tego miejsca. Przez wiele lat stała na straży kultury polskiej.
Księżna Czartoryska niedawno zmarła. I powoli zaczynamy o bibliotece pisać w czasie przeszłym. Wydawałoby się, że niesłusznie. Pozostali pracownicy biblioteki walczyli przecież jak lwy. Niestety, najprawdopodobniej nieskutecznie. Ostatni list, który dotarł przed kilkoma dniami do Redakcji z brukselskiej biblioteki przypomina już epitafium.
Pracownicy Biblioteki Polskiej w Brukseli powoli zaczynają się poddawać. Oni nie są najmłodsi i Oni już są zmęczeni. Walczyli o tę ostoję prawdziwego polskiego patriotyzmu długo. Teraz już najnormalniej w życiu przestali widzieć sens swojej walki. Wydali wszystko, co mieli i boją się długów. Bezduszna ekonomia zabija polskość w Brukseli. Ale jakże prymitywna to ekonomia posługująca się sumami nie przekraczającymi 1400 euro miesięcznie. Taka suma dla mało zdolnej księgowej byłaby nieistotna, dla budżetu dużego państwa europejskiego jest nie do zaakceptowania.
Każdy człowiek o zdrowym umyśle natychmiast powie: To niemożliwe. I najprawdopodobniej będzie miał rację. To rzeczywiście jest niemożliwe, jeżeli komukolwiek choć odrobinę się chce. Stanisław Wyspiański wciąż aktualny: … Jeno im się nie chce chcieć.