Polska finansową potęgą

W styczniu 2016 roku wartość oficjalnych aktywów rezerwowych Polski po raz pierwszy w historii przekroczyła 400 miliardów złotych. To ponad 20 proc. wielkości naszego PKB. Wzrost w największym stopniu zawdzięczamy osłabieniu polskiej waluty. Dzięki niemu wartość aktywów, które denominowane są w walutach obcych (głównie w euro i dolarach) zwiększyła się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy o prawie 40 mld złotych. Kolejne 2,5 mld zł dołożyły rosnące ceny złota.
Kiedy jednak przeliczymy posiadane aktywa na dolary lub euro okaże się, że już od dłuższego czasu ich wielkość nie ulega zmianie. Obecne rezerwy Polski wyrażone w amerykańskiej walucie wynoszą 100 mld USD. Rok wcześniej było to niemal dokładnie tyle samo. W przypadku euro wzrost był niespełna 5–procentowy. Patrząc więc oczami zagranicznego inwestora w ostatnim czasie na tym polu nie dokonała się praktycznie żadna zmiana.
Mimo stagnacji pod względem posiadanych rezerw walutowych ciągle jesteśmy w szerokiej światowej czołówce. Według danych CIA na koniec 2015 roku znajdowaliśmy się na 24 miejscu. Zdecydowanym liderem były Chiny, które zgromadziły zapasy w wysokości 3,2 bln dolarów (tj. 32 razy więcej, niż Polska). Ciekawostką jest natomiast niska pozycja Stanów Zjednoczonych, które dysponują rezerwami jedynie o 30 proc. większymi niż nasze. Tamtejszy bank centralny (FED) nie jest jednak pozbawiony kapitału. Zamiast gromadzić dolary i inne waluty, skupuje przede wszystkim obligacje skarbowe oraz papiery wartościowe zabezpieczone hipotecznie. Według stanu na marzec 2016 roku zgromadził już blisko 4,5 biliona USD aktywów. Zakupy odbywają się jednak nie za posiadane oszczędności, ale przy użyciu „wydrukowanych” pieniędzy. W ramach trzech rund operacji tzw. luzowania ilościowego (QE) FED wykreował ponad 4 bln dolarów.
Istotną kwestią jest właśnie „jakość” posiadanych rezerw. Japonia, państwa Eurostrefy oraz Szwajcaria zaliczają się do grona pięciu gospodarek o najwyższych rezerwowych na świecie. Także i one zamiast oszczędzać pieniądze wolą je „drukować”. Dobrym przykładem są Helweci. Narodowy Bank Szwajcarii przez ponad 3 lata utrzymywał minimalny kurs wymiany euro w stosunku do franka na poziomie 1,20. Jeśli notowania zbliżały się do tej granicy bank kupował euro, zmniejszając tym samym wartość swojej waluty. Pieniędzy na obronę kursu nie miał. Tworzył więc dodatkowe franki, wymieniając je potem bezpośrednio na rynku walutowym. Tylko w 2012 wykreował w ten sposób 200 mld CHF. Zabieg skuteczny, bo założony kurs udało się utrzymać. Pytanie tylko czy uczciwy?
W tworzeniu dodatkowego pieniądza mistrzami są jednak Japończycy. Aktywa Bank of Japan w ciągu ostatnich trzech latach zwiększyły się o 2 bln dolarów. To równowartość połowy PKB całego kraju! Tamtejsze władze monetarne za wszelką cenę chcą pobudzić wzrost gospodarczy oraz inflację w Kraju Kwitnącej Wiśni. Kupują więc wszystko co się tylko da – oprócz walut również obligacje, a nawet akcje i instrumenty pochodne notowane na japońskiej giełdzie. Krytycy straszą, że wywoła to gigantyczną inflację. Na oszczędnych Japończyków to jednak nie działa – PKB spada, a wzrost cen jest praktycznie zerowy.
Od 2014 roku Narodowy Bank Polski również posiada „broń” w postaci możliwości kupna obligacji skarbowych bezpośrednio na rynku, czyli de facto drukowania pieniędzy. Na razie nie zdecydował się jej jeszcze użyć – i oby tak zostało.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Warszawa. 14 850 paszportów wydano przez rok na Lotnisku Chopina

To już rok! Punkt paszportowy MSWiA na warszawskim lotnisku...

Świętowanie 20-lecia Polski w UE 

Z okazji 20-lecia członkostwa Polski w Unii Europejskiej odbędzie...

Polacy planują majówkę. Dużym powodzeniem cieszą się góry

Pierwsze wiosenne słońce i świetna pogoda wybudziły Polaków z...

Jaja nie tylko na Wielkanoc. Polacy jedzą ich coraz mniej

Od 10 lat sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu...