Ratunek w upadłości

Kwestie długu, dłużników oraz upadłości, od dawna wzbudzają wiele kontrowersji. Większość z nich wynika z pomieszania podejść, poglądów i interesów zadłużonych oraz wierzycieli. Historycznie i kulturowo rzecz biorąc, podejście do niewypłacalnych dłużników stopniowo ewoluowało od najbardziej skrajnego – polegającego na pozbawieniu dłużnika wszystkiego, co jeszcze posiada, w celu zaspokojenia wierzycieli – w kierunku bardziej humanitarnych rozwiązań, które nie pozbawiały dłużnika możliwości egzystencji. Dość szybko też dostrzeżono i zaczęto stosować reguły ekonomii w postępowaniu między dłużnikami a wierzycielami, co skutkowało dążeniem do poszukiwania rozwiązań kompromisowych. Mimo splotu dylematów z zakresu etyki i moralności oraz winy i kary z kwestiami pragmatycznymi czy ekonomicznymi sferę karania ograniczono do przypadków świadomego i celowego doprowadzenia przez dłużnika do bankructwa lub rażącego niedbalstwa oraz ukrywania majątku przed wierzycielami. W przypadkach gdy w grę wchodziły czynniki często niezależne i niezawinione przez dłużnika, stosowano rozwiązania z prawa upadłościowego regulujące w cywilizowany i racjonalny sposób problem dłużnika, długu i możliwości oraz warunków jego spłaty. Z formalnego punktu widzenia tak właśnie podchodzi się do tych zagadnień obecnie.
Dwie oceny
Do niedawna problem upadłości dotyczył głównie firm i długów powstałych w związku z wykonywaniem działalności gospodarczej. Niewypłacalna osoba fizyczna, lub konsument, wciąż pozbawiona była możliwości korzystania z podobnych regulacji. W tej sytuacji warto zwrócić uwagę na dwie kwestie, wyraźnie obecne w społecznej świadomości.
Pierwsza to wciąż dominujące negatywne emocje i oceny związane z niewypłacalnością i upadłością. Z reguły nieco słabsze w odniesieniu do firm przeważają w odniesieniu do osób fizycznych, czyli zwykłych ludzi, którzy z różnych powodów znaleźli się w kłopotach finansowych, uniemożliwiających im wywiązanie się z podjętych zobowiązań i normalne funkcjonowanie. Wydaje się, że to ostatnie podejście zaczyna się zmieniać w związku z głośną od kilku miesięcy sprawą zadłużonych we frankach. Uświadamia ona zarówno wagę i skalę problemu, jak i fakt, że nie wszystko jest tak proste i jasne, jak się wydaje.
Druga kwestia dotyczy istnienia sporych różnic w podejściu do długów i upadłości w różnych krajach. Doskonale ilustruje to choćby samo nazewnictwo prawnicze. Na przykład we Francji i Stanach Zjednoczonych ustawy dotyczące upadłości już w nazwie mają sformułowanie o ochronie przed wierzycielami, co w naszym społeczeństwie odbierane jest ze zdziwieniem. W gruncie rzeczy jednak ustawodawstwo upadłościowe ma na celu ucywilizowanie relacji między dłużnikiem a wierzycielem, uznając oczywiście prawo dążenia tego ostatniego do odzyskania należnych mu pieniędzy. Bez odpowiednich regulacji dochodzi bowiem często do działań wierzycieli nieuwzględniających nie tylko ekonomicznych, ale i humanitarnych względów dotyczących dłużników, jak też do żywiołowej konkurencji między wierzycielami, jeśli dłużnik ma ich kilku.
Obustronna satysfakcja
Choć dla wielu z nas „upadłość” wciąż brzmi kontrowersyjnie, chodzi o to, by korzystając z prawa upadłościowego, doprowadzić do tego, by obie strony wyszły z kłopotliwej sytuacji w miarę możliwości usatysfakcjonowane. W takiej sytuacji wierzyciel ma szanse odzyskać pieniądze, a dłużnik jest w stanie normalnie funkcjonować, zachować godność i wrócić do finansowej równowagi. W grę wchodzą tutaj nie tylko względy i koszty moralne i społeczne, ale także ekonomiczne.
Nasze ustawodawstwo taką potrzebę dostrzegło po raz pierwszy dopiero kilka lat temu, w 2009 roku, gdy Sejm uchwalił ustawę o upadłości konsumenckiej. O tym, że nie brała ona pod uwagę większości podniesionych kwestii, a tym samym nie spełniła swojej roli, świadczy fakt, że była zbiorem martwych przepisów, z których nikt nie chciał skorzystać. Generalnie chodziło o to, że w żaden sposób ustawa ta nie brała pod uwagę interesów podmiotów zadłużonych. Mówiąc kolokwialnie, nikomu nie opłacało się z jej przepisów robić użytku, nie mówiąc o tym, że mocno ograniczała krąg zainteresowanych oraz wymagała posiadania określonych zasobów materialnych, by do upadłości dojść mogło. Paradoksalnie, tworzyła więc kategorię „zbyt biednych”, by upaść. Najlepiej świadczą o tym liczby. W ciągu kilku lat obowiązywania wspomnianej ustawy zadłużeni złożyli około 2 tysięcy wniosków o upadłość konsumencką, a w zaledwie 100 przypadkach postępowanie zakończyło się powodzeniem, czyli orzeczeniem takiej upadłości.
Nadzieja w nowelizacji
Kilka tygodni temu przez media przetoczyła się fala pełnych optymizmu doniesień o sukcesie nowelizacji przepisów o upadłości konsumenckiej, która weszła w życie z końcem ubiegłego roku. Dowodu na jej skuteczność szukano w danych liczbowych – w ciągu sześciu miesięcy sądy ogłosiły 621 upadłości. W porównaniu z poprzednią wersją ustawy postęp wydaje się ogromny. Naprawdę jednak dopiero czas pokaże, czy rzeczywiście nowelizacja spełnia swoje zadanie. Być może sukces jest tylko połowiczny, skoro w drodze jest już kolejna nowelizacja przepisów.
Wracając zaś do liczby ogłoszonych upadłości, warto zdać sobie sprawę ze skali problemu. Z lektury licznych publikacji na temat zadłużenia, upadłości czy działań komorników niełatwo się w niej zorientować. Na stronie serwisu Krajowej Rady Komorniczej, na której obowiązkowo umieszcza się informacje o licytacjach komorniczych, znajduje się obecnie 3319 ogłoszeń o licytacjach nieruchomości. Szacuje się, że w ubiegłym roku „przewinęło” się przez nią około 40 tys. tego typu ogłoszeń. Najbardziej wiarygodny obraz dają jednak dane Ministerstwa Sprawiedliwości, z których wynika, że w 2014 roku dokonano prawie 188 tys. komorniczych zajęć nieruchomości. Rok wcześniej było ich 198 tys. W porównaniu z 2010 rokiem ich liczba niemal się podwoiła. Jak można się domyślać, w sporej części przypadków, w których dochodzi do zajęcia nieruchomości, dłużnicy mogliby być zainteresowani skorzystaniem z nowego prawa upadłościowego, choć jego przepisy wcale nie gwarantują zachowania domu lub mieszkania. Jest to możliwe jedynie w przypadku zawarcia odpowiedniego układu z wierzycielem lub wierzycielami.
Jak to robią na Zachodzie?
W krajach, w których upadłość prawo o upadłości konsumenckiej działa już od dawna, takich jak na przykład: Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, ogłasza się kilkadziesiąt tysięcy upadłości rocznie. Tam jednak ogłoszenie upadłości jest bardzo proste i tanie, a postępowanie może trwać zaledwie kilka dni, a w przypadku Wielkiej Brytanii ma szanse na zakończenie tego samego dnia, w którym składa się wniosek. Ustawodawstwo w większości krajów dopuszcza i wręcz zakłada umorzenie części zadłużenia po spełnieniu przez dłużnika określonych warunków. Może to nastąpić nawet po roku (Wielka Brytania) lub trzech latach (Francja). Dużą wagę przywiązuje się też do ochrony dłużnika przed drastycznym pogorszeniem poziomu życia, wyłączając z egzekucji część wynagrodzenia oraz składników majątku osobistego. Najbardziej liberalne przepisy amerykańskie chronią na przykład takie przedmioty (do określonej wartości), jak: mieszkanie, samochód, narzędzia pracy, a nawet biżuterię. W większości celem przepisów o upadłości jest więc nie tylko doprowadzenie do spłaty długu, lecz powrót dłużnika do normalnego funkcjonowania, oczywiście jeśli do niewypłacalności nie doszło z jego winy lub rażących zaniedbań. Trzeba przy tym zauważyć, że takie rozwiązania są charakterystyczne dla państw o bardzo rynkowym, a nie socjalnym nastawieniu. Prawdopodobnie wynika to więc nie tylko z pobudek altruistycznych, lecz ekonomicznych. Choć w naszych warunkach wciąż takie podejście ma niewielkie szanse akceptacji, trudno odmówić logiki rozumowaniu, zgodnie z którym wierzyciel raczej da sobie radę mimo straty, społeczne zaś i ekonomiczne koszty wykluczenia dłużnika bywają wysokie. Trzeba jednak przyznać, że po nowelizacji ustawa o upadłości konsumenckiej przybliża nasze rozwiązania do zachodnich standardów.
Michał Hajduk, adwokat specjalizujący się w postępowaniu upadłościowym:
Upadłość spełni swoją funkcję
Mianem upadłości konsumenckiej określa się procedurę oddłużania osób fizycznych, nieprowadzących działalności gospodarczej, które popadły w kłopoty finansowe. W krajach rozwiniętych jest ona powszechnie stosowana i funkcjonuje już od dziesiątek lat. W polskim systemie prawnym instytucja upadłości konsumenckiej funkcjonuje stosunkowa niedługo, dopiero bowiem od 31 marca 2009 roku. Kwestia jej wprowadzenia i kształtu od samego początku wywoływała wiele kontrowersji i wątpliwości. Dostrzegano bowiem głównie
zagrożenia z niej płynące. Tymczasem dla całej rzeszy ludzi stanowiła ona jedyną szansę wyjścia z szarej strefy, do której uciekli przed wierzycielami.
Nieufność wobec upadłości konsumenckiej sprawiła, że ustawodawca ustanowił bardzo rygorystyczne przesłanki jej ogłoszenia, zawężając w ten sposób bardzo drastycznie krąg osób, które mogły zostać poddane procedurze oddłużeniowej. Szanse mieli tylko ci, którzy byli w stanie wykazać, że stan ich niewypłacalności był następstwem wyjątkowych i niezależnych od nich okoliczności. Ponadto przeprowadzenie postępowania wymagało posiadania znacznych środków finansowych, co dodatkowo potęgowało nieefektywność tej instytucji. Taki stan spowodował, że popularna stała się tzw. turystyka upadłościowa, zwłaszcza w kierunku Londynu, który uważany jest za mekkę europejskich bankrutów. Śmiało można stwierdzić, że przez wiele lat przepisy dotyczące upadłości konsumenckiej była martwe. Życie w tę instytucję tchnęła dopiero ostatnia niedawna nowelizacja przepisów prawa upadłościowego i naprawczego, która weszła w życie 31 grudnia 2014 roku. Nowa regulacja zdjęła z dłużnika konieczność posiadania jakiegokolwiek majątku, a co ważniejsze, bardzo złagodziła przesłanki ogłoszenia upadłości konsumenckiej. – Obecnie wystarczy brak winy lub rażącego niedbalstwa w powstaniu niewypłacalności lub jej pogłębianiu. Można powiedzieć, że o ile w poprzednim stanie prawnym oddłużenie stanowiło swego rodzaju przywilej, o tyle obecnie jest to powszechne prawo każdego konsumenta.
Za wcześnie jest na ocenianie efektywności stosowania nowych przepisów, ale bazując na dotychczasowej praktyce stosowania nowych przepisów oraz publikowanych od początku roku statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości, uważam, że upadłość konsumencka w obecnym kształcie w zupełności spełnia swoją funkcję.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....