Rodzice okradają dzieci

W Polsce, gdy rodzic nie płaci zasądzonych alimentów, to albo dochodzi ich w imieniu dziecka komornik, albo płaci je gmina z Funduszu Alimentacyjnego. Ale z funduszu dzieci dostają maksymalnie 500 zł. I to nie wszystkie. Tylko te, których rodziny mają mniej niż 725 zł dochodu na osobę. Oczywiście nikt dłużnika z obowiązku łożenia na dziecko nie zwalnia. Potem gmina zastępująca rodzica dochodzi ich zwrotu. I właśnie te długi dochodzone przez samorządy sięgają 7,1 mld zł. Kwota szokująca, choć przecież na pewno znacznie zaniżona.
Długi rosną błyskawicznie
Równie szybko jak te zgłaszane do biur informacji gospodarczej pęcznieją zobowiązania, których indywidualnie dochodzą opiekunowie alimentowanych dzieci. Ojciec Maćka i Krzysia winny jest im ponad 21 tys. zł alimentów. Dług rośnie. Rosną też odsetki. Maria, matka chłopców w wieku szkolnym, ma 35 lat. Rozwiodła się trzy lata temu. Mąż, dobrze sytuowany prawnik, nie płaci od dnia rozwodu. – To, co się działo i dzieje na naszych rozprawach w sądzie, to po prostu farsa. Mój mąż walczy jak lew, by nie dać grosza dzieciom. Udowadnia, w jak trudnej sytuacji finansowej się znalazł – opowiada matka Maćka i Krzysia. – Przekonuje sąd, że się powtórnie ożenił. Ma nową rodzinę w tym dwoje dzieci, którym musi zapewnić byt. W pewnym momencie sędzia przypomniała mu, że ma czworo dzieci: dwoje z poprzedniego związku i dwoje z nowego – opowiada Maria. – Jego obecna żona prowadzi dużą kancelarię prawną. On w niej pracuje. Jeździ volvo. Ma dom. Ale jak wynika z dokumentów, on nie jest właścicielem tego wszystkiego. Jest biedny i prawie bezrobotny. Jedynie dorabia u małżonki. Grosze. Marii trudno dochodzić swoich racji. – Oboje, on i żona, jako prawnicy wiedzą, jak blokować moje próby uzyskania pieniędzy na synów. Wiedzą, na jakie przepisy się powoływać. A mnie nie stać na dobrego prawnika. Nawet komornik, do którego poszłam, czasami rozkłada ręce. Maria nie ma prawa do alimentów z funduszu. Zarabia za dużo. Około 4000 zł. Jest lektorką angielskiego. Pracuje na kawałkach etatów w szkole, przedszkolu i na umowy-zlecenia w prywatnych firmach edukacyjnych. – Gdyby nie mój wysiłek, nie miałabym czego do garnka włożyć. Spłacam też kredyt mieszkaniowy – dodaje. Sąd przyznał jej dzieciom po 300 złotych.
Alimentacyjni rekordziści
Nie płacą latami i nie ma na nich sposobu. Jeden z nich, zarejestrowany w BIG InfoMonitor, to 44-letni mężczyzna z woj. podkarpackiego. Jest już winny własnym dzieciom 455667 zł. Kolejna osoba w tym rankingu 41-letnia kobieta, również z Podkarpacia, nie zapłaciła 423904 zł alimentów. Trzeci z listy to 60-latek z Dolnego Śląska winny jest 379131 zł. Średnio, według wyliczeń w BIG InfoMonitor, dług alimentacyjny na jednego rodzica przekracza ponad 30 tys. zł. A jak to wygląda w średniej kancelarii komorniczej? – Mam taką sprawę jeszcze z 1978 roku, czyli nadal egzekwuję dług. Do jej zakończenia zostało wyegzekwowanie 897,71 zł – mówi Monika Janus, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej. – Mój obecny rekordzista zalega 157281 zł. Najwyższe zasądzone alimenty, których dochodzi moja klientka, to 2300 zł miesięcznie na dziecko (dłużnik ma zarobki 23 000 zł). Ale mam też wyroki, gdzie zasądzono alimenty po 50 zł i 70 zł na dziecko.
Niebotyczne zaległości
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy podczas wrześniowego Kongresu Kobiet publicznie podano szacunkową wysokość zadłużenia alimentacyjnego, ponad 4 mld, sala zamarła. Nikt nie chciał wierzyć, że aż tyle. Dziś operujemy kwotami podanymi przez dwa z czterech biur informacji gospodarczej: 7,1 i 5,7 mld złotych. I wcale nie są to pełne wyliczenia. Na razie takich pieniędzy doliczył się tylko Krajowy Rejestr Długów i BIG InfoMonitor. Dlaczego zaległości tak gwałtownie wzrosły? 1 lipca weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego i ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Od tego dnia gminy mają prawny obowiązek zgłaszać dłużników alimentacyjnych do każdego z czterech biur informacji gospodarczej. Po co? Kiedy trafiają do wszystkich baz, to łatwiej ich namierzyć, i jeśli znajdują się na „czarnych listach” nie będą mogli brać kredytów, kupować komórek ani zawierać umów na usługi. Ta właśnie zmiana przepisów spowodowała, że zaczynamy się orientować, o jakich kwotach mówimy.
– Samorządy miały czas do końca grudnia na wywiązanie się z obowiązku zgłoszenia dłużników – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Dłu-gów Biura Informacji Gospodarczej SA. – Jak pokazują nasze statystyki, polskie gminy bardzo aktywnie zareagowały na zmiany, jakie wprowadziła nowelizacja prawa. Taki gwałtowny wzrost pokazuje, jak niewiele jeszcze wiemy o prawdziwym poziomie zadłużenia alimentacyj-nego w naszym kraju. Na razie w bazach na przykład KRD jest zarejestrowanych prawie 237 tys. dłużników alimentacyjnych i stale ich przybywa. Natomiast do rejestru InfoMonitor od początku lipca do 5 października 2015 r. trafiło 188 tys. osób winnych dzieciom prawie 5,7 mld zł.
Ciemna liczba
Na początku stycznia, kiedy wszystkie gminy zgłoszą dłużników, będziemy wiedzieli, jakie są alimentacyjne długi i ilu jest dłużników, za których płaci państwo. – Wtedy będzie można te dane porównać (każdy dłużnik będzie musiał występować cztery razy) i jeśli kwoty odnotowane przez BIG będą się pokrywały, da się uznać, że znamy skalę owego zadłużenia – tłumaczą mi w Krajowym Rejestrze Długów. Ale i tak to będzie wiedza niepełna. Dlaczego? Bo dane nie dotyczą wszystkich dłużników alimentacyjnych, ale tylko tych, za których świadczenia płaci państwo z Funduszu Alimentacyjnego. A fundusz nie jest dla każdego. Dlatego trudno stwierdzić, jaka jest rzeczywista liczba Polaków unikających łożenia na utrzymanie dzieci, włączając również te z rodzin o lepszym statusie materialnym, wyjaśnia wiceprezes Mariusz Hildebrand na stronie internet-wej BIG InfoMonitor. Racja. Najmniej wiemy o alimentach indywidualnie dochodzonych przez opiekunów dzieci, które nie korzystają z pomocy Fundu-szu Alimentacyjnego. Świadczą o tym ostatnie dane, jakie otrzymałam z Krajowego Rejestru Długów. Tam wpisano jedynie 2354 „prywatne” zobowiązania o wartości ponad 75,5 mln zł. A przecież w polskich sądach rocznie toczy się ok. 80–100 tys. spraw o alimenty. Tylko w pierwszym półroczu 2014 roku wysokość zasądzonych alimentów przekroczyła 24,5 mln zł. Problem w tym, że rodzice, którzy sami przez komornika egzekwują alimenty, bardzo rzadko zgłaszają dłużników do biur informacji gospodarczej. Także komornicy tego generalnie nie robią.
To przemoc ekonomiczna
Nie wiemy także tego, ile jest dzieci, które mają zasądzone alimenty, ale ci, co się dzieckiem opiekują, machają ręką na te pieniądze. – Mój były partner nie płaci na córkę od półtora roku. Ma zasądzone 600 zł, ale ja nawet nie idę do komornika – mówi Krystyna. – Zarabiam bardzo dobrze. Jestem menedżerem w dużej firmie. Nie mam ochoty się z nim użerać. Rozwód był okropny. Sam się nie poczuwa do tego obowiązku, nie chce widywać dziecka. Trudno. Już jakoś ułożyłyśmy sobie z Kasią życie. Dla niego tu miejsca nie ma. – Nie, takich zobowiązań nie powinno się dłużnikom odpuszczać – protestują założycielki stowarzyszenia Dla Naszych Dzieci. – Niepłacenie alimentów to przemoc ekonomiczna. Nawet wtedy, gdy była żona, mąż czy partnerka lub partner radzą sobie i dzieciaki głodne nie chodzą. „Przemoc ekonomiczna to zachowania mające na celu kontrolę zdolności partnerki czy partnera męża lub żony do nabywania, utrzymywania i korzystania z zasobów ekonomicznych. Zachowania te zagrażają ekonomicznemu bezpieczeństwu i niezależności tych osób. Sprawca przemocy ekonomicznej używa pieniędzy albo innych wartości materialnych do zaspokojenia swojej potrzeby władzy i kontroli. W ten sposób podporządkowuje sobie drugą osobę”. Tak brzmi oficjalna definicja. Najczęściej o przemocy mówimy wtedy, gdy trwa związek. Ale jej dalszym ciągiem jest właśnie niepłacenie alimentów.
Uczestniczyłam w konferencji (zorganizowanej przez Instytut Spraw Publicznych przy współpracy Fundacji im. Heinricha Bölla), w trakcie której ISP zaprezentował wynik badań nad problemem przemocy ekonomicznej. Autorki (Aleksandra Niżyńska i Agata Chełstowska) pytały w sondażu również o uchylanie się od płacenia alimentów. I tu wyniki są zaskakujące. 72 proc. respondentów nie znajdowało żadnego usprawiedliwienia dla takiej postawy. Czyli potępiamy i przymykamy oko? – Bo to jest tak: gdy nas o to ktoś pyta, oficjalnie mówimy, że to przestępstwo, przemoc – wyjaśnia Maria. – Ale tak naprawdę jest społeczne przyzwolenie dla niepłacenia alimentów. – Czasami tacy dłużnicy traktowani są jak „bohaterowie”, którym udało się zmylić komornika – komentuje Monika Janus, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej. – Kiedy dłużnicy uciekają z majątkiem i przepisują go na rodzinę, nikt z najbliższych nie protestuje. Pracodawcy również pomagają ukrywać bieżące dochody. Na przykład zaniżają oficjalnie wypłacaną pensję do poziomu najniższej krajowej. Resztę płacą „pod stołem”. – Dlaczego to robią? Bo uważają, że pomagają biednemu człowiekowi nękanemu przez byłą żonę – puentuje Maria.
Marna skuteczność komornicza
Polscy komornicy prowadzą około 600 tys. spraw alimentacyjnych. Co roku 60 tys. wierzycieli (a raczej wierzycielek, bo 94 proc. z nich to kobiety) składa nowe wnioski o egzekucję. Ale jedynie co piąty dług bywa wyegzekwowany. Jeszcze gorzej było w przypadku egzekucji administracyjnej. W ten sposób gminy dochodziły swoich roszczeń. Piszę „było”, bo od lipca wszystkimi eg-zekucjami alimentacyjnymi zajmują się komornicy sądowi. Komornicy generalnie uważają, że skuteczność komornicza na poziomie 20 proc. jest taka niska, bo dłużnicy sprytnie ukrywają majątek, a oni mają zbyt mało narzędzi, by się im skutecznie dobrać do skóry. Ale wierzycielki alimentacyjne problem widzą nieco inaczej. Odwołują się do własnych doświadczeń i twierdzą, że komornikom po prostu nie opłaca się egzekwować alimentów. Dlaczego? Bo na tego rodzaju sprawach niewiele się zarabia, są kosztowne dla komornika i trzeba się nad nimi nieźle napracować. – To nieprawda. Komornicy są zainteresowani przeprowadzeniem skutecznej egzekucji we wszystkich sprawach, w tym również alimentacyjnych. Od tego zależy ich dochód – przekonuje Janus. – A jeśli komornik patrzy na postępowanie w sprawach alimentów pod kątem opłacalności, to niech zajmie się jakimś innym biznesem i na przykład sprzedaje pietruszkę na targu.
Będzie lepiej czy będzie więcej
Janus prowadzi kancelarię w Wałbrzychu, gdzie jest niska ściągalność alimentów i dużo spraw. Ma około 160 wniosków alimentacyjnych rocznie. – Od 2 grudnia 2015 roku wpłynęło 100 nowych spraw – mówi. – Dostałam, zgodnie z nowymi przepisami egzekucje wszczynane przez gminy.
Komornicy nie boją się, że nie poradzą sobie z zalewem nowych egzekucji. – Pozornie jest większa liczba spraw, ale to postępowania wobec tych samych dłużników. Zanim rodzic zwróci się do Funduszu Alimentacyjnego, komornik musi stwierdzić, że egzekucja jest niemożliwa, czyli my tego konkretnego dłużnika już dobrze znamy, prowadzimy sprawę – mówi Jarosław Świeczkowski, komornik z Wejherowa. – Zlikwidowanie dwutorowości (egzekucja komornicza i administracyjna – red.) w ściąganiu długów alimentacyjnych usprawniło procedurę egzekucyjną. Wcześniej komornicy sądowi i administracyjne organy egzekucyjne jednocześnie prowadziły postępowania wobec tej samej osoby. Czym się to kończyło? Występowaniem zbiegów egzekucji, a potem wymianą korespondencji i przekazywaniem spraw, a czas płynął – tłumaczy Janus.
Ale czy po nowelizacji przepisów ściągnięcie 7,1 mld złotych zaległości będzie możliwe? Na pewno nadal trudne. Może potrzeba kolejnych zamian prawa egzekucyjnego? – Trzeba przede wszystkim konsekwentnie stosować istniejące przepisy. Głównie karne – uważają rodzice, którym nie udaje się wywalczyć alimen-tów. – I zmienić sposób patrzenia sądów i prokuratur na dłużników alimentacyjnych.
Art. 209 kodeksu karnego mówi: „Kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. – Ale nas ciągle zaskakuje łagodność sędziów. Niech sądy i prokuratury przestaną tolerować tych, którzy przesyłają dziecku raz na rok 100 złotych, i uznawać, że wykazują dobrą wolę, więc nie ma powodu ich karać – dodaje Maria. – Jeśli by taki dłużnik jak mój mąż wiedział, że kara go nie minie, to by płacił, a nie kombinował. Nie on jeden. A wtedy może i te gigantyczne zaległości alimentacyjne powoli by stopniały.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....