Warto przepłacić

Komornik współpracujący z windykacją, choć nie prowadzi egzekucji przeciwko konkretnej osobie, na każdej przesyłce zarabia. Nawet wtedy, gdy nie ma jeszcze w ręku sądowego nakazu zapłaty czy wyroku z klauzulą wykonalności i wniosku egzekucyjnego wierzyciela.
Komornik listonoszem
Prawo pozwala komornikowi świadczyć usługi doręczyciela, ale precyzyjnie określa jakie i jak. Przepis (art. 2 ust. 4 pkt 1 ustawy o komornikach sądowych i egzekucji) brzmi: komornik ma prawo do „doręczania zawiadomień sądowych, obwieszczeń, protestów i zażaleń oraz innych dokumentów za potwierdzeniem odbioru i oznaczeniem daty”. To się nazywa „czynności nieegzekucyjne”. Jest jeszcze jeden warunek, który musi przy tym spełnić. Powinien to zrobić nie drogą pocztową tylko osobiście lub wysłać z pismem asesora czy upoważnionego aplikanta.
Właśnie ten ustawowy przepis windykatorzy i komornicy łamią, by kosić kasę.
Wzmocniony efekt
Firmy handlujące długami skupują od wierzycieli pakiety zobowiązań. Płacą za nie grosze, a na windykacji długów zarabiają tysiące. Jakimi metodami odzyskują pieniądze? Naciskają na dłużnika, straszą sądem i egzekucją. Mobilizują do spłaty nie tylko prawdziwych dłużników, ale nawet osoby, których zobowiązania dawno się przedawniły, i te, które długów nie mają i nigdy miały, ale na przykład zostały wrobione w zawieraną przez telefon niby-umowę na świadczenie jakiejś usługi. Przestraszeni często płacą drobne zobowiązania tylko i wyłącznie dla świętego spokoju.
Problem windykatorów tkwi w tym, że nie wszyscy się ich boją. A długi trzeba odzyskiwać i na tym zarabiać. Co robić? Firmy windykacyjne znalazły sposób i na to. Między innymi GetBack SA. Piszę o nim, bo tę spółkę i komornika, który z nią współpracował, udało się złapać za rękę. Skoro przesyłane przez windykatora ponaglenia nie na wszystkich robiły wrażenie, to postanowiono wzmocnić ich efekt. Najlepiej pieczątką komornika sądowego. Komorników wszyscy się boją.
Wystarczyło dogadać się z kancelarią komorniczą, by móc do koperty wsadzić, oprócz wezwania do zapłaty, pismo podpisane przez komornika. Przestraszony dłużnik albo płacił, albo przynajmniej odzywał się do wierzyciela lub windykatora. A taki kontakt wystarczy, by na przykład przerwać bieg przedawnienia długu.
Dlaczego niektórzy dłużnicy ulegali? Bo byli przekonani (nie wszyscy znają szczegółowo przepisy egzekucyjne), że właśnie rozpoczęto przeciwko nim postępowanie egzekucyjne, i za moment komornik zajmie rachunek bankowy, pensję, a na koniec zapuka do drzwi.
Ostrzeżenie przed egzekucją
Pakiet takich dokumentów z kancelarii komorniczej Pietrasika i GetBacku opublikował pod koniec ubiegłego roku portal antywindyk.pl. Jeden z nich zatytułowany „Doręczenie” wygląda jak każde inne komornicze pismo. Na górze data i imię nazwisko komornika, adres kancelarii, telefony. Wymieniona jest też nazwa wierzyciela. Brakuje jedynie „Km”, czyli numeru postępowania komorniczego.
Dalej jest informacja o doręczeniu pisma od wnioskodawcy i podstawa prawna komorniczej czynności. Pośrodku uwaga: spłaty długu należy dokonać na konto wierzyciela lub skontaktować się telefonicznie z numerem należącym do GetBacku.
Poniżej umieszczone jest nawet pouczenie. A w nim informacja, że skargę na czynności komornika można złożyć do sądu rejonowego. To utwierdza czytającego w przekonaniu, że naprawdę trwa jakieś postępowanie.
Do doręczenia dołączono jeszcze pismo, które wymienia wszystkie możliwe konsekwencje prawne, jakie poniesie osoba, która zignoruje przysłane wezwania do zapłaty. Jest też przestroga: „Niezapłacenie należności uprawnia wnioskodawcę do natychmiastowego wystąpienia na drogę sądową”. I to właśnie dowód na bezprawność całego przedsięwzięcia. Taka uwaga jednoznacznie świadczy o tym, że cała sprawa w ogóle nie przeszła przez sąd. A nie mając tytułu wykonawczego, komornik nie może prowadzić egzekucji.
Korespondencja zawiera jeszcze postanowienie Pietrasika o kosztach. Informuje, że opłatę 33,08 zł poniósł wnioskodawca. To zarobek brutto komornika za każde wysłane pismo.
Złodzieje adresu
Niektóre firmy windykacyjne posunęły się dalej. Wcale nie współpracują z komornikami. Wykorzystują tylko dane adresowe kancelarii. Niedawno do jednego z komorników (to niejedyny taki przypadek), przybiegł spłoszony dłużnik, który odebrał „komornicze pismo”. Było w nim nazwisko mojego rozmówcy i nakaz natychmiastowego skontaktowania się z kancelarią. Zdziwienie obu panów było ogromne. Komornik zamierza iść z tą sprawą do prokuratury.
Kokosy za wezwania
Rozsyłanie przez komorników zlecanych przez windykatorów wezwań do zapłaty to żyła złota. Wystarczy policzyć: 10 tys. pism i mamy 330,8 tys. zł brutto minus prawdziwe koszty przesłania korespondencji pocztą. Jeśli nawet za jedną przesyłkę pocztową trzeba zapłacić ponad 5 zł, pochłonie to trochę więcej niż 50 tys. zł. Komornikowi pozostaje jakieś 280 tys. zł. Może być nawet więcej, bo komornicy mają na poczcie rabat na wszelkie przesyłki. Chociaż tego rodzaju pism komornicy nie mogą przesyłać listownie, to przecież nikt nie sprawdza, co jest w kopercie. Pisma idą hurtowo.
Kompletny brak etyki
Opisywany proceder, to przede wszystkim dobry interes dla dużych kancelarii. Takich jak ta Pietrasika. Próbowałam się dowiedzieć, ile pism doręczył przez dwa lata współpracy z GetBackiem. Nieoficjalnie wiem, że w ubiegłym roku około 20 tys. Próbowałam tę informację potwierdzić u zleceniodawcy. Firma nie odpowiedziała na moje pytanie, zasłaniając się „koniecznością ochrony danych przed konkurencją”. – Spółka nie ujawnia szczegółowych informacji na temat liczby spaw znajdujących się u poszczególnych komorników sądowych, ale doręczenia komornicze stanowią nieznaczny udział w łącznej puli spraw – zapewnił mnie Kazimierz Roztocki, rzecznik GetBacku.
Innego zdania jest Ministerstwo Sprawiedliwości. Badało sprawę. Zleciło sądowi nadzorującemu Pietrasika kontrolę w kancelarii. – Z uwagi na skalę procederu oraz to, że działania komornika noszą znamiona rażącego naruszenia zasad etyki, rozważana jest możliwość skierowania przeciwko niemu wniosku dyscyplinarnego do rzecznika dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Komorniczej – dowiedziałam się w biurze prasowym MS.
Rozmawiałam też z kilkoma komornikami. Nadal niektórym z nich spółki windykacyjne proponują doręczanie wezwań do zapłaty, czyli szybkie pieniądze. Ci, co nie weszli w ten biznes, mówią: – To nieetyczne. Komornik nie powinien w taki sposób pomagać firmie komercyjnej robić pieniądze. Nie może uczestniczyć w zastraszaniu dłużników!

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....