Układ

Jak wygląda taka komorniczo-windykatorska współpraca, przekonałam się w 2015 roku, gdy prowadziłam dziennikarskie śledztwo w sprawie zajęcia i odebrania ciągnika Radosławowi Zarembie, rolnikowi spod Mławy. Przez łódzkiego asesora komorniczego Michała K. rolnik stracił wartą 75 tys. zł maszynę, choć wcale nie był dłużnikiem. Długi miał mieszkający przez płot szwagier. Ale dla asesora liczyło się to, by zająć, zabrać, sprzedać i zarobić. W tej sprawie udział wzięli: windykator Grzegorz K., komornik Jarosław Kluczkowski prowadzący w Łodzi kancelarię komorniczą, prawnicy z firmy windykacyjnej Sokrates oraz ekipa zajmująca się logistyką przedsięwzięcia. Stopniowo docierałam do kolejnych poszkodowanych, którzy zetknęli się z tą samą kancelarią komorniczą i tym samym windykatorem. Dziś wiem na pewno, że wymyślono świetnie zorganizowany biznes komorniczo-windykatorski. Kwitnie nie tylko w Łodzi i okolicach. Działa w całym kraju. Napisałam „działa”, a być może powinnam napisać „działał”, bo od listopada zmieniły się przepisy ustawy o komornikach sądowych i egzekucji. Ograniczają liczbę spraw przyjmowanych rocznie przez jednego komornika generalnie do 10 tys. Ten ruch miał spowodować „zduszenie” hurtowych kancelarii komorniczych, które prowadziły po kilkaset tysięcy spraw rocznie. Większość przynosili im windykatorzy. Ale choć do pojedynczej kancelarii wniosków egzekucyjnych będzie tra-iało mniej, to firmy windykacyjne zapolują na większą liczbę komorników, bo pieniędzy do zarobienia na windykacji i egzekucji długów jest dużo. Biznes nadal będzie się kręcił.
Rynek długów
Rynek wierzytelności w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie. Jak szacuje Komisja Nadzoru Finansowego, wart jest 58 mld zł. W Polsce funkcjonuje około 300 firm windykacyjnych. Dużych i małych. Na przykład kancelaria Sokrates, która zleciła egzekucję u szwagra rolnika z Mławy, należy do kategorii małych: rocznie rejestruje około 1000 spraw. Ale są też giganci, choćby Kruk, Inkaso czy GetBack SA z Wrocławia. Ta ostatnia chwali się na swojej stronie internetowej, że ma w obsłudze ponad milion spraw. Na tym rynku działa też kilkadziesiąt funduszy sekurytyzacyjnych skupujących wierzytelności. Do największych należy Intrum Justitia Debt Fund 1 Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Niestandaryzowany Fundusz Sekurytyzacyjny. W 2013 roku skierował 748188 wniosków o nakaz zapłaty do esądu. W ubiegłym roku do kancelarii komorniczych wpłynęło 8 mln spraw.
Jak windykator z komornikiem
Zaczyna się zazwyczaj tak: do kancelarii komorniczej przychodzi przedstawiciel firmy windykacyjnej i składa propozycję współpracy. Oczywiście nie z każdym komornikiem chce rozmawiać i nie każdy komornik chce z nim rozmawiać. Takiego przedstawiciela można by nazwać windykatorem terenowym, bo poza biurem rozeznaje sytuację dłużnika, kontaktuje się z nim, współpracuje z wierzycielem. Nadzoruje też pracę kancelarii komorniczej, która prowadzi sprawy skierowane do egzekucji, monitoruje skuteczność komornika i popędza go do roboty. Kiedy już komornik dogada warunki współpracy, windykator kładzie na komornicze biurko plik tytułów wykonawczych. Taka firma skupująca wierzytelności czy kancelaria windykacyjna to dobry kontrahent dla komornika żyjącego z opłat potrącanych z odzyskanych pieniędzy.
– Dziś nawet w niektórych kancelariach komorniczych 90 proc. spraw pochodzi od windykatorów. Firmy skupujące długi i firmy windykacyjne obsługują nie tylko podmioty gospodarcze, banki, ubezpieczalnie, ale także „prywatne długi”– wyjaśnia łódzki komornik. – Jeden pakiet długów, który otrzymywałem, to 5 tys. spraw naraz – dodaje warszawski komornik hurtownik. A komornik współdziałający przez rok z Sokratesem dodaje: – Oczywiście, jak się daje zarobić komornikowi, to stawia się mu w imieniu wierzyciela warunki, np.: zajmujemy ruchomości (nieważne, czy należą do dłużnika, wystarczy powołać się na to, że są w jego władaniu), odbieramy i błyskawicznie sprzedajemy bez licytacji w komisie. (Tak było w przypadku kancelarii Jarosława Kluczkowskiego.) Dług ma być szybko wyegzekwowany. Liczy się tylko skuteczność.
– Nikomu nie narzucam warunków prowadzenia egzekucji – oburza się Janusz Kaczmarek, radca prawny i szef Sokratesa. – Narzucają – obstaje przy swoim mecenas Lech Obara, pełnomocnik pokrzywdzonych podczas egzekucji (między innymi Zaremby) prowadzonych przez kancelarię Jarosława Kluczkowskiego. – To, że zajmowano i sprzedawano ruchomości należące do osób, które długów nie miały, nie jest żadną wpadką młodego niedoświadczonego asesora. Tymi egzekucjami rządziła jedna zasada: nieważne kto, ale ktoś musi spłacić dług – konstatuje.
Tajemniczy Grzegorz K. i koledzy
W tym biznesie najważniejszy jest windykator. W sprawie ciągnika był nim Grzegorz K., z wykształcenia prawnik. Ma też zarejestrowaną w domu pod Łodzią kancelarię prawną, ale nie przyjmuje w niej klientów. Firmę wozi w teczce. Chciałam go poznać, ale ani mnie, ani innym dziennikarzom się to nie udało, a kiedy poszkodowany Radosław Zaremba wrzucił na YouTube’a filmik z zajęcia swojego ciągnika, na którym widać K., od razu został zablokowany. Wypytuję więc o Grzegorza K. komorników współpracujących z Sokratesem. Do jednego z nich dwa lata temu zaczęły przychodzić wnioski z kancelarii mecenasa Kaczmarka. Komornik nie ma prawa odmówić wszczęcia postępowania egzekucyjnego. – Potem do mojej kancelarii przyszedł Grzegorz K. i złożył pełnomocnictwo oraz wniosek, że w imieniu wierzyciela chce uczestniczyć w terenowych czynnościach egzekucyjnych – opowiada komornik. – Wierzyciel ma takie prawo. I kilka razy brał w nich udział. Jakie obowiązki u Kaczmarka wykonuje K.? – Współpracuje z moją kancelarią, ale jedynie w zakresie spraw windykacyjnych, posiada pełnomocnictwo do odbioru korespondencji pocztowej kierowanej przez organy egzekucyjne do nas, czyli pełnomocnika wierzyciela – informuje mecenas. Co innego mówią osoby, którym asesor z łódzkiej kancelarii w towarzystwie Grzegorza K. zajął majątek. – To windykator rządził – opowiada Zaremba. – Zachowywał się tak, jakby to on o wszystkim decydował. Wskazywał, co komornik ma zająć – dodaje Katarzyna Walkowska, właścicielka firmy handlującej paszami. Ta kobieta też nie miała długów, ale w październiku 2014 roku straciła cztery samochody: trzy firmowe i jeden prywatny. Jeden z asesorów opowiada, że Grzegorz K., gdy mu towarzyszył, cały czas naciskał, by to czy tamto zająć i odebrać dłużnikowi. – Po całym dniu jeżdżenia z nim z egzekucji na egzekucję tak zgłupiałem, że o mało co, a zająłbym samochód nienależący do dłużnika, tylko stojący przed posesją – relacjonuje.
– Sugerowanie, że organ egzekucyjny dokona zajęcia rzeczy ruchomej każdej osobie, którą wskaże pan K., uważam za nadużycie – komentuje mecenas Kaczmarek. Nie chce być łączony ze sprawami zajęcia majątku tak zwanych osób trzecich. Komornicy mówią i to, że Grzegorz K. w każdej ze spraw rozpracowuje sytuację majątkową zadłużonych i ich rodzin. Mówią, że K. z pamięci potrafił wymienić, co posiada dłużnik, a co jego rodzina.
Windykator, kiedy wszystko ustali i przygotuje, robi razem z komornikiem objazd wytypowanych dłużników. Tak też było 7 listopada 2014 roku, kiedy najechał wraz z asesorem gospodarstwo Radosława Zaremby. Kilka godzin później pomagał odebrać auto w Gostyninie.
Ludzie do wszystkiego
Żałuję, że nie udało się porozmawiać z Grzegorzem K., ale i tak miałam trochę szczęścia, bo zgodził się ze mną spotkać inny windykator. Nazwijmy go Adamem. Żeby wytłumaczyć mi, na czym polega jego rola w firmie windykacyjnej, cytuje fragmenty swojego zakresu obowiązków dołączanego do umowy o pracę: – Windykator „odpowiada za przygotowanie, prowadzenie i nadzorowanie postępowań egzekucyjnych wobec dłużników”. Musi też monitorować toczące się postępowania egzekucyjne. „Jest odpowiedzialny za bieżącą analizę wyników operacyjnych kancelarii komorniczych w zakresie skuteczności”. Jak to wygląda w praktyce? Adam jest ekspertem, bo pracował w kilku dużych firmach windykacyjnych. Między innymi we wrocławskim GetBack SA.
Liczy się tylko zysk
Adam potwierdził, że to, co ustaliłam, jest zgodne z prawdą. Zarobić ma windykator i komornik. Mówi, że teraz doszło do tego, że młodzi komornicy sami proponują firmom windykacyjnym usługi. Dzwonią, piszą e-maile, a nawet przesyłają coś w rodzaju oferty handlowej, choć komornicy nie mają prawa się reklamować ani stosować nieuczciwej konkurencji. Ale oni chcą dobrze zarabiać, a to tylko im gwarantuje dużo spraw. To w ten sposób powstały komornicze kancelarie hurtowe przerabiające rocznie 150 tys. spraw i więcej. – Hurtownicy i kancelarie współpracujące z windykacją w większości zarabiali przede wszystkim na opłatach i kombinowaniu z zaliczkami, np. na nierozliczaniu ich z wierzycielem. Za jego zgodą. Oczywiście druga strona, czyli firma windykacyjna, też coś z tego miała. Oprócz priorytetowo egzekwowanych długów mogła żądać od komornika wyliczania niższych zaliczek niż te, które musi zapłacić zwykły wierzyciel. – Przynoszący co jakiś czas po 5 tys. spraw windykator żądał, by zostały zarejestrowane i by od razu rozpoczęto egzekucję. W trzy dni, choć ustawa mówi o siedmiu. W tym czasie do banków, ZUS, pracodawcy powinny pójść pisma i powinny zostać zrobione zajęcia – tłumaczy Adam.
Pod koniec ubiegłego roku, po zmianie przepisów (ograniczenie do 10 tys. spraw na kancelarię), windykatorzy pospiesznie wypychali do kancelarii komorniczych wszystkie sprawy, jakie się tylko dało. Na razie jeszcze funkcjonuje 11 komorniczych hurtowni i około 100 dużych kancelarii. Mają zapasy do przerobienia, ale zaczynają się zwijać. Zaczęły zwalniać pracowników. – To oznacza, że wielu kolejnych komorników dostanie intratne propozycje z firm windykacyjnych, które za moment będą miały znów pełne portfele długów – mówi Adam. – Jest jeszcze inny sposób na to, by biznes nadal się kręcił. Dawne duże kancelarie będą tworzyły konsorcja, czyli będą umawiały się z innymi komornikami, by byli ich „słupami” i pozornie przejmowali ich sprawy. Oczywiście odpłatnie. Ruszą pełną parą istniejące już zespoły komorników, czyli kilka kancelarii pod jednym adresem i z tą samą administracją. Może też być tak, że asesorzy zatrudnieni w byłych hurtowniach (ci, którzy mają już uprawnienia) wystąpią do ministra z wnioskami o zgodę na założenie własnej kancelarii i dalej będą pracowali dla dawnych patronów. Na razie jest nieco zastoju na rynku, ale to się niedługo ruszy. Pracujemy już nad nowymi rozwiązaniami – śmieje się Adam.
Prywaciarz nadzoruje urzędnika
Każda firma windykacyjna od „swojego” komornika wymaga tego, żeby jej sprawy były prowadzone priorytetowo i skutecznie. Bardzo skrupulatnie go też pilnuje. – Multum danych analizujemy miesięcznie, kwartalnie czy rocznie. Porównujemy skuteczność komorników – wyjaśnia Adam. – Skuteczność komornicza w Polsce wynosi około 22 proc. To tych najlepszych próbujemy pozyskać. Jeśli jednak im wyniki zaczynają spadać, wycofujemy od nich sprawy. Zasada jest taka: za wysoką skuteczność komornik dostaje więcej wniosków. – To dlatego taki „wasz” współpracownik zajmuje wszystko, co mu wpadnie w rękę, i szybko sprzedaje, tak jak u Zaremby? – pytam. – Jak komornik doprowadzi do licytacji, jego sprawa. My mamy dostać pieniądze – odpowiada windykator. Nadzór windykatora nad komornikiem polega również na monitorowaniu sytuacji samego dłużnika. W firmach windykacyjnych robią to spece od analiz i cały czas podpowiadają, co robić dalej. – To od naszych specjalistów zależy, czy i co zajmujemy, jakie jest ryzyko, co zrobić szybciej i skuteczniej – dodaje Adam. – To wszystko jest zgodne z prawem, bo przecież komornik działa na wniosek wierzyciela. Windykator może też zrobić komornikowi nalot. Oczywiście w ramach nadzorowania jego pracy. Adam jest zwolennikiem takiego, jak mówi, „sprawdzania bezpośredniego”. – Co jakiś czas wizytujemy kancelarie. Czasami się zapowiadamy. Czasami nie. W czasie takiej wizyty sprawdzamy np., czy naprawdę komornik jeździ na czynności, jak szybko działał – opowiada, a ja nie mogę w to uwierzyć. Przedstawiciel prywatnej firmy nadzoruje komornika? Urzędnika państwowego?
Adam i to wyjaśnia: – Przecież wierzyciel, a firma windykacyjna jest najczęściej wierzycielem, bo kupiła dług, ma prawo wglądu do akt, tak jak każdy z wierzycieli i dłużnik. A my przeglądamy akta tylko naszych spraw. A potem wyciągamy wnioski i nakazujemy: podjęcie ponownych czynności terenowych, ponowne zapytania, aktualizacja zapytań do różnych instytucji albo obdzwonienie dłużników. Hurtownicy mają nawet call center, tak jak firmy windykacyjne. A jeśli komornik za wolno działa, to windykatorzy mają sposób, by go zmobilizować do pracy. Składają sądową skargę na przewlekłość postępowania i sądy orzekają kary od 2 do 20 tys. zł. Oczywiście kancelaria komornicza i windykacyjna musi mieć codzienny kontakt. Odbywa się telefonicznie, e-mailowo. U komorników są specjalnie wyznaczeni pracownicy, którzy się tylko tym zajmują – kończy Adam.
Dwóch w jednej osobie
Kogoś takiego znalazłam u komornika Rafała Wojtyny, członka Krajowej Rady Komorniczej, właściciela kancelarii na warszawskiej Woli, hurtowni na ponad 248 tys. spraw. Tyle ich u niego zarejestrowano w 2015 roku. To asesor Grzegorz Godlewski: pracownik komornika i jednocześnie spółki windykacyjnej GetBack SA z Wrocławia. Godlewski we wrześniu 2011 roku zatrudnił się w kancelarii komorniczej. Nigdzie nie znalazłam informacji w której. Nie u Wojtyny. Po kilku miesiącach zatrudnił się też w Polskim Centrum Windykacji. U komornika wciąż pracował. Dalej w 2013 roku objął posadę dyrektora departamentu postępowania egzekucyjnego w firmie GetBack SA. Cały czas się kształcił, robił aplikację komorniczą i w sierpniu 2014 roku otrzymał nominację na asesora komorniczego. Parę dni później zatrudnił go Wojtyna, ale Godlewski z pracy w windykacji nie zrezygnował. Nawet w GetBacku awansował i w czerwcu 2015 roku został dyrektorem zarządzającym i prokurentem spółki (informacje z portalu Linkedln i Krajowego Rejestru Spółek). Przez prawie pięć lat tego podwójnego zatrudnienia nikt nie dostrzegł konfliktu interesów?!
Formalnie jest O.K.
Jak zapewnia komornik w e-mailu do mnie, „zatrudnienie w GetBack SA Grzegorz Godlewski podjął na długo przed zatrudnieniem go w tutejszej kancelarii i w czasie powoływania go na asesora komorniczego przez Prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie kwestia ta była szczegółowo wyjaśniana przez Radę Izby Komorniczej w Warszawie”. A przed nominacją przyszły asesor „1 sierpnia 2014 roku udzielił wyczerpujących wyjaśnień co do charakteru zatrudnienia” oraz zakresu jego obowiązków w firmie windykacyjnej. W tym piśmie, jak informuje Wojtyna, asesor miał stwierdzić, że „głównym filarem działalności spółki GetBack SA jest zakup portfeli wierzytelności oraz ich obsługa na etapie polubownym”, a firma „nie prowadzi działań na etapie postępowania sądowego i egzekucyjnego”. Sprawdzam. Rzeczywiście GetBack SA zajmuje się skupem wierzytelności, a postępowaniami sądowymi spółka komandytowa należąca do Mariusza Brysika, członka zarządu GetBack SA. Czyli formalnie wszystko jest w porządku. Zarówno kancelaria, jak i firma wielokrotnie zapewniają, że obowiązki, jakie wypełniał asesor tu i tu, nie prowadziły do konfliktu interesów. Dziś Godlewski już nie pracuje w warszawskiej kancelarii. 31 stycznia został zwolniony z powodu redukcji zatrudnienia „spowodowanej zmianami w przepisach egzekucyjnych wprowadzających ograniczenia w liczbie przyjmowanych spraw”. Teraz pozostaje mi zapytać, czy kancelaria komornicza Wojtyny współpracowała z GetBackiem? Jak tłumaczy prawnik spółki „z tytułu łączenia zatrudnienia przez Pana Grzegorza Godlewskiego nie wynikały żadne szczególne zasady współpracy, ani też jakiś szczególny wolumen współpracy”. Natomiast Małgorzata Muszańska, rzeczniczka prasowa GetBack SA, podkreśla, że tylko Kancelaria Prawna GetBack Mariusz Brysik współpracuje z 500 komornikami w całej Polsce. – Przy wyborze komornika uwzględniane jest miejsce zamieszkania dłużnika oraz dane na temat skuteczności poszczególnych kancelarii – wyjaśnia dalej Muszańska. – Komornik sądowy Rafał Wojtyna jest jednym z wielu komorników współpracujących. Idźmy dalej: czy Wojtyna dostawał zlecenia z Wrocławia? Muszańska nie ujawniła. Natomiast sam Wojtyna poinformował mnie, że od chwili utworzenia kancelarii zarejestrował łącznie 952 sprawy z wniosku GetBack SA. Na przykład w 2013 roku miał 641 zleceń, a w 2015 roku już tylko 12 spraw, co stanowiło 0,16 proc. wszystkich prowadzonych spraw. – Dzięki temu, że tylko tyle, nie naraził się na zarzut, że naruszył kodeks etyki i złamał święte zasady uczciwej konkurencji, bo korzystał z usług pośredników, którzy zawodowo bądź w innej formie zjednują dla komornika wierzycieli – komentuje anonimowo komornik z Warszawy. Publicznie nie wolno mu wypowiadać się na temat pracy kolegów. Jak u lekarzy grozi za to postępowanie dyscyplinarne. – Ale ja bym nie zatrudnił pracownika ani asesora, który pracowałby równolegle w windykacji – mówi. – Aplikanci i asesorzy komorniczy podobnie jak komornicy powinni mieć zakaz dodatkowej pracy (chyba że jest na nią pozwolenie prezesa sądu apelacyjnego). Dopuszczam na przykład pracę naukową czy dydaktyczną. Ale nie w windykacji. Dla mnie to byłby ewidentny konflikt interesów – komentuje dr Jarosław Świeczkowski, prawnik i komornik. Za takim rozwiązaniem jest też… komornik Wojtyna.
Źdźbło w oku dziennikarki
I tu właściwie historię można by zakończyć, ale próbuję zrozumieć, dlaczego kilka pytań o podwójne zatrudnienie asesora Godlewskiego skierowanych do Krajowej Rady Komorniczej, a nie do firmy GetBack SA, spowodowało, że następnego dnia i to z samego rana dostałam pismo z kancelarii adwokackiej, która reprezentuje spółkę. „Powyższe zainteresowanie (czyli moje pytania – red.) może sugerować, że dopatruje się pani czegoś niewłaściwego w fakcie, że pracownik GetBack pan Grzegorz Godlewski był zatrudniony u komornika pana Rafała Wojtyny, jako asesor, w czasie gdy trwała współpraca pomiędzy Spółką, a komornikiem w zakresie egzekucji sądowej” – napisał do mnie mecenas Bogusław Kosmus. Powtórzył wyjaśnienia komornika przekazane mi wcześniej i skomentował: „W opisywanym zakresie nie może być mowy ani o naruszeniu prawa, ani dobrych obyczajów; w szczególności nie występował, ani nie występuje żaden konflikt interesów, ani sytuacje jakiejkolwiek preferencji”. Do e-maila prawnik dołączył kilkustronicowy wywód wraz z orzecznictwem sądowym, by pouczyć mnie, czym jest rzetelność dziennikarska, jakie są podstawowe kanony mojego zawodu, czego i jak nie wolno mi pisać.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

To już ostatni dzwonek by rozliczyć PIT! 

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, a wraz z...

HoReCa – gastronomia ma problemy, hotele są w lepszej kondycji

Blisko 13,6 tys. obiektów noclegowych, restauracji i firm cateringowych...

Polacy w średnim wieku mają największe problemy finansowe

Zaległości konsumentów, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, wynoszą obecnie...

Miliardowy problem samorządów. Czy wybory coś zmienią?

Rosnące długi wobec samorządów stają się coraz większym problemem....