Wpław przez Atlantyk

Skąd się wziął pomysł Transatlantic Trade & Investment Partnership (Transatlantyckie Partnerstwo na rzecz Handlu i Inwestycji)?

 = Pomysł liberalizacji handlu między Unią Europejską i USA powstał jeszcze w latach 90., wówczas zabrakło jednak determinacji politycznej po obu stronach Atlantyku. W 2007 r. utworzono Transatlantycką Radę Gospodarczą, która miała rozwijać współpracę handlową i rozwiązywać ewentualne spory. O rzeczywistym początku TTIP możemy mówić jeszcze przed formalnym rozpoczęciem negocjacji w 2013 r. – dwa lata wcześniej powołano do życia Grupę Roboczą Wysokiego Szczebla ds. Zatrudnienia i Wzrostu, której zadaniem było opracowanie raportu o możliwościach zwiększenia handlu między Unią a USA i nakreślenie potencjalnego zakresu porozumienia.
Niewątpliwie kryzys finansowy w dużym stopniu zmobilizował obydwu partnerów do rozpoczęcia negocjacji. Swoją rolę odegrała tu także rosnąca presja gospodarcza Chin. W obliczu załamania się negocjacji multilateralnych na forum WTO (Światowej Organizacji Handlu) zarówno Amerykanie, jak i Europejczycy zaczęli poszukiwać nowych możliwości liberalizacji handlu. Porozumienie między Unią i USA ma dać obydwu partnerom nowy impuls rozwojowy.

Przez kilka dekad UE i USA toczyły ze sobą co jakiś czas wojny handlowe, o kurczaki, o wino, o filmy, o samochody czy o sery. I nagle siadają do stołu?

– Nie nazywałbym kwestii spornych wojnami handlowymi. Nigdy nie doszło do spalenia mostów, więc rozpoczęcie rozmów zawsze było możliwe. W kwietniu zakończyła się już dziewiąta runda rokowań TTIP. Negocjacje powoli posuwają się do przodu, panuje atmosfera dobrej woli, chociaż jesteśmy jeszcze przed najtrudniejszymi rozmowami. Warto tu zwrócić uwagę, że między kolejnymi rundami zaplanowano wiele spotkań eksperckich, by przyspieszyć postęp w negocjacjach. Kolejna runda została zaplanowana na czerwiec tego roku.

I wówczas nastąpi finał? Czy nadal trwać będzie spór?

– Nie ma mowy o sporze; obydwaj partnerzy wykazują dużą chęć osiągnięcia porozumienia. Kryzys finansowy z poprzedniej dekady na równi dotknął Unii i Stanów Zjednoczonych. Co prawda USA wyszły z recesji jako pierwsze, więc z tego punktu widzenia można by powiedzieć, że to Unii Europejskiej bardziej zależy na TTIP. Tym bardziej że Stany Zjednoczone są bliskie zakończenia negocjacji dotyczących porozumienia transpacyficznego, podobnego w charakterze do rozmów transatlantyckich.

Czy rozmowy TTIP mają charakter „wszystko albo nic” czy też możliwe są kompromisy cząstkowe?

– Już na wstępie rokowań TTIP zostało wspólnie postanowione, że porozumienie musi mieć charakter kompleksowy, a nie cząstkowy. Dodatkowo – dopóki negocjacje nie są zakończone, można powiedzieć, że nic nie jest uzgodnione. Tak też odbywają się rozmowy – nie zamyka się kolejnych rozdziałów, wszystkie są negocjowane jednocześnie. Nie ma też możliwości, żeby TTIP ograniczyć wyłącznie do redukcji ceł. Partnerzy muszą znaleźć wspólne rozwiązanie, będą wydłużać negocjacje, dopóki nie uda się pokonać trudności albo nie dojdzie do porozumienia.
To bardzo odległe, jesteśmy na zbyt wczesnym etapie rozmów. Oczywiście są sprawy, co do których nie ma dużych wątpliwości, są kwestie kontrowersyjne są też takie, które wymagają czasu – szczególnie w przypadku problemów regulacyjnych, co widać na przykładzie przepisów dotyczących sektora motoryzacyjnego. Jeden i drugi partner mają całkowicie odrębne standardy bezpieczeństwa, chociaż bezpieczeństwo użytkowników jest zagwarantowane na podobnie wysokim poziomie. Negocjatorzy mają duże poparcie w tej dziedzinie, także z samego sektora motoryzacyjnego, ale uzgodnienie harmonizacji lub wzajemnej uznawalności poszczególnych standardów – np. w kwestiach świateł czy „crash testów” – wymaga czasu.
Teoretycznie cele są zbieżne, niemniej w grę wchodzą partykularne interesy gospodarcze. Rozmowy toczą się w poszczególnych sektorach, np. w sektorze chemicznym i samochodowym. Z chwilą gdyby pojawił się impas w obrębie jednego zagadnienia, wówczas możliwe będą rozmowy na szczeblu międzysektorowym.

Jakie są podstawowe obszary rokowań TTIP, w których doszło już do zgodnych stanowisk? Które są wciąż negocjowane? Gdzie nie ma zgody i może nie będzie jej?

– Podstawowym obszarem rozmów, na którym obu partnerom najbardziej zależy, jest kwestia wspomnianych przed chwilą pozataryfowych barier handlowych. Rozmowy ekspertów w zagadnieniach regulacji nie są efektowne, ale należy pamiętać, że osiągnięcie porozumienia w tym obszarze dwóch najpotężniejszych gospodarek świata ułatwi czy wręcz wymusi dostosowanie się do tych uzgodnień pozostałych graczy. I tu leży wspólny interes i USA, i UE: obaj partnerzy wytwarzają prawie połowę światowego PKB i odpowiadają za jedną trzecią globalnej wymiany handlowej.
Już w pierwszej fazie rozmów TTIP postanowiono, że niektóre obszary nie będą uwzględnione w umowie. I tak, dla przykładu, Francja zażądała wyłączenia z negocjacji sektora audiowizualnego. Z kolei Stany Zjednoczone nie pozwalają na rozpoczęcie rozmów w sektorze finansowym. Jest możliwe porozumienie z Amerykanami w zakresie dopuszczenia firm unijnych do amerykańskiego rynku zamówień publicznych, ale tylko do tych wypływających od władz federalnych, natomiast na poziomie stanowym wciąż prawdopodobnie będzie obowiązywać „Buy American Act” uprzywilejowujący firmy amerykańskie. Ofensywnym interesem Unii jest też zniesienie tzw. Jones Act, amerykańskiego prawa dotyczącego żeglugi handlowej jeszcze z lat 20. poprzedniego wieku. Zakazuje ono statkom z zagraniczną banderą wykonywać przewozy pomiędzy portami amerykańskimi. Podobnie jest na rynku lotniczym: zagranicznym przewoźnikom nie wolno wykonywać lotów wewnętrznych w USA. Nic nie wskazuje, by Amerykanie zamierzali otworzyć swoje porty i lotniska dla usług wewnętrznych wykonywanych przez podmioty zagraniczne.

Wymienił Pan tyle obszarów „zarezerwowanych” tylko dla własnych przedsiębiorstw, że budzi wątpliwość sens negocjacji TTIP. Skoro co chwila coś jest wyłączane spod rozmów.

– To mylne wrażenie. Rzeczywiście są obszary, które są trudne „do ugryzienia”, ale jest ich jednak o wiele mniej niż tych, które stwarzają możliwości zwiększenia wymiany handlowej, szczególnie w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. To właśnie one mają być jednym z beneficjentów powstałej dzięki umowie największej na świecie strefy wolnego handlu. Wciąż na rynku, np. chemikaliów, kosmetyków, motoryzacyjnym czy telekomunikacyjnym, eksporterzy napotykają na wiele barier, które mają szanse być zniesione.

Jakich korzyści dla jednej i drugiej strony można by się spodziewać w wyniku pomyślnych rozmów TTIP?

– Dla Stanów Zjednoczonych szacuje się możliwe korzyści na 95 mld euro zwiększonego PKB od 2027 r., dla Unii Europejskiej nieco więcej, bo 120 mld euro. Korzyści wynikają ze zredukowanych taryf celnych, ale również z uproszczonych procedur i zbliżonych standardów.

A jak to wygląda ze strony Polski? Mówił  Pan o zastrzeżeniach francuskich odnośnie do sektora audiowizualnego. Czy my mamy swoje zdanie na TTIP?

– Bardzo istotne jest dla nas w umowie ułatwienie eksportu gazu łupkowego do Europy, ale także otwarcie amerykańskiego rynku zamówień publicznych.

Co nam zagraża?

Polska stanowi integralną część Unii Europejskiej, więc zagraża nam to, co i całej Unii. Wszystkie europejskie sektory energochłonne w wyniku tzw. łupkowej rewolucji w USA staną w obliczu ostrej konkurencji. W krótkim okresie przewagę w tej dziedzinie mogą osiągnąć amerykańskie przedsiębiorstwa z niższymi kosztami energii. Europa będzie musiała szukać przewag innych niż cena energii. Dotyczy to m.in. sektora chemicznego.

Kiedy mogą się zakończyć negocjacje dotyczące Partnerstwa Transatlantyckiego?

Na pewno nie jest to możliwe w tym roku. Najwcześniej w pierwszej połowie przyszłego roku. Jednak nie można zapomnieć, że wpływ na termin mają też wydarzenia niezwiązane bezpośrednio z negocjacjami: powodzenie porozumienia transpacyficznego czy wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych jesienią przyszłego roku.

Czy oprócz UE i USA do Transatlantyckiego Partnerstwa w Handlu i Inwestycjach mogą dołączyć inne podmioty (np. EFTA, Australia i Nowa Zelandia, Kanada etc.)?

Praktycznie niemożliwe jest, żeby jakieś państwo trzecie dołączyło do porozumienia w fazie negocjacji. Multilateralne rozmowy byłyby zbyt trudne do sfinalizowania. W gronach eksperckich coraz więcej mówi się jednak na temat konieczności zaprojektowania ścieżki akcesyjnej dla niektórych państw – dla Turcji, która jest członkiem unii celnej z UE czy dla Szwajcarii lub Norwegii. Istotne jest też potencjalne oddziaływanie tego porozumienia na zewnątrz. Bardzo możliwe, że standardy i rozwiązania regulacyjne wypracowane przez negocjatorów będą następnie przyjmowane przez państwa trzecie, które będą chciały zbliżyć swoje przepisy do tych obowiązujących w powstałej strefie wolnego handlu – a ta, przypominam, będzie odpowiadać za połowę światowego PKB. W ten sposób rozwiązania przyjęte w ramach TTIP mogą „rozlać” się znacznie szerzej niż granice UE i USA.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Polski rynek pracy. Zatrzymanie pracujących obywateli Ukrainy nie wystarczy

Legalność pobytu obywateli Ukrainy w Polsce ma zostać przedłużona...

Uchodźcy na rynku pracy

Norwegia jest jednym z europejskich liderów, która rozwija różnorodne...

Będzie większy wybór mieszkań, ale ceny wzrosną – prognozy na II kwartał 2024

Zła informacja dla kupujących jest taka, że ceny mieszkań...

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...