Zadbaj o poduszkę finansową

Chociaż na koniec 2015 roku zaoszczędziliśmy 1 bln 104 mld zł, czyli o 6 proc. więcej niż rok wcześniej, to nadal Polakom zarzuca się zbyt lekkie podejście do kwestii oszczędzania. Zdecydowanie nie jest to nasza najmocniejsza strona. I choć coraz częściej odkładamy cokolwiek, to, niestety, w większości robimy to nieregularnie i na krótki dystans. Dlaczego tak jest? Przede wszystkim brak nawyku. Nie odkładamy na gorsze czasy. Larry Winget, amerykański mówca motywacyjny i trener rozwoju osobistego w swojej książce „Jesteś bez grosza na własne życzenie, czyli jak przestać klepać biedę i zacząć lepiej żyć” radzi, by wykonać jedno proste zadanie. Trzeba na kartce napisać, ile zarabiamy, a pod spodem ile wydajemy. Mamy problem, jeśli liczba na górze jest mniejsza od tej na dole. Wydawać by się mogło to tak banalne, że niewarte wspomnienia. Niestety, nadal wiele osób nie panuje nad domowym budżetem i nie kontroluje swoich wydatków. Jeśli nasze saldo jest na minusie, zazwyczaj mamy liczne usprawiedliwienia – winne są zbyt wysokie ceny, nisko płatna praca, rodzice, którzy nie wpoili nam zasad oszczędzania itp. Larry Winget rozprawia się z naszymi wszystkimi wymówkami i winą obarcza nas, którzy narzekamy, szukamy tanich usprawiedliwień i czekamy aż oszczędności same spadną jak manna z nieba. Tymczasem, jeśli chcemy mieć oszczędności, musimy się o nie postarać. Gdy już sobie uświadomimy, że nasza sytuacja zależy tylko od nas, a nie od pensji, cen w sklepie, nieprzewidzianej choroby czy zwolnienia z pracy, możemy zacząć działać na rzecz kumulowania oszczędności. Gdy zastosujemy kilka prostych zasad, łatwiej będzie nam budować swoją poduszkę finansową, czyli finansowe poczucie bezpieczeństwa.
Wybierz swój sklep
„Niemal każdy człowiek wie, jak zarabiać pieniądze, ale jeden na milion wie, jak je wydawać” – powiedział Henry David Thoreau amerykański pisarz, poeta, filozof. A wydawać możemy lepiej, kupując taniej. Wystarczy porównywać oferty różnych sklepów, śledzić promocje i dokonywać trafnych wyborów. Możemy też zapisać się na newsletter, dzięki czemu będziemy mieć informacje o bieżących promocjach lub wziąć udział w programie lojalnościowym (wiele produktów ma wtedy niższą cenę dla uczestników programu). To, do jakiego sklepu pójdziemy po zakupy, ma ogromne znaczenie. Na stronie www.dlahandlu.pl znajdziemy porównanie kosztów zakupów 50 produktów w kilkunastu sklepach. Koszt całych zakupów w Warszawie waha się od 240,78 zł (Auchan) do 333,94 zł (Carrefour Express). Taki sam zestaw możemy kupić nawet 93,16 zł drożej! Różnice w cenach niektórych produktów są powalające, np. herbata Lipton Yellow Label 100 torebek w Carrefourze kosztuje 10,99 zł, a w E.Leclerc prawie dwa razy więcej, bo 20,29! Inne produkty: keczup Pudliszki 430 g w Kauflandzie w cenie 2,95 zł, w E.Leclerc – 4,99 zł, cytryny 1 kg – 3,49 zł w E.Leclerc, w Almie – 8,99 zł, papryka czerwona 1 kg po 6,99 zł – Mila, 12,99 zł – Alma, domestos do mycia/czyszczenia toalet 750 ml 5,31 zł w Auchan, 9,99 zł we Freshmarkecie. Nasz wybór naprawdę ma znaczenie. Poza tym lepiej robić mniejsze zakupy. Wybierając się do sklepu po kilka rzeczy, jest mniejsze prawdopodobieństwo, że dorzucimy coś nieplanowanego do koszyka niż w przypadku dużych zakupów, na których spędzamy całe popołudnie. Rozsądniej też wybierać mniejszy koszyk niż wózek, bo ograniczy nas jego objętość, zmieści się w nim po prostu mniej produktów.
Poluj na promocję
Obowiązkowo korzystajmy z promocji, ale tylko tych produktów, które zawsze kupujemy. Promocje zasługują też na uwagę gdy dotyczą sprzętów RTV i AGD, markowych perfum czy wycieczek. W ten sposób też możemy dużo zaoszczędzić. Sieć Super-Pharm w lutym wyprzedawała perfumy – kupując dwie sztuki w cenie promocyjnej, za drugą płaciło się 1 gr. W praktyce za 120 zł można było kupić, np. dwie wody toaletowe Rihanna 100 ml. W cenie regularnej za dwa flakony zapłacilibyśmy około 350 zł. Wyprzedaże organizowane są kilka razy do roku, wtedy można znaleźć perełki o 70–80 proc. tańsze niż normalnie. Ważne, by przed wyjściem na „łowy” uświadomić sobie co konkretnie potrzebujemy, by nie kupować impulsywnie tylko dlatego, że coś jest tańsze i możemy zaoszczędzić 200 zł na markowych butach. Otóż tak to nie działa. Choć kupiliśmy buty, które kosztowały kiedyś 400 zł, o 200 zł taniej, wydanych 200 zł nie mamy już w portfelu i to nie jest wcale oszczędność. Dlatego wyprzedażom mówimy tak, jeżeli zakupy na nich są przemyślane i nie ulegamy atmosferze polowania i mechanizmowi tłumu.
Kupuj w Internecie
To sposób dla wyjątkowo opornych osób, które pomimo postanowień, zawsze wracają z nadprogramowymi produktami ze sklepu, albo dla tych wygodnych, które nie lubią poszukiwań między sklepowymi półkami. Kupując w Internecie, mamy zawsze możliwość dokonania zwrotu w ciągu 14 dni. Nawet jeśli zadziała odruch impulsywnego kupowania, będziemy mieć możliwość pozbycia się rzeczy i odzyskania wydanych pieniędzy. Poza tym takie zakupy trwają krócej, są z dostawą pod sam dom i z gwarancją, że nie ulegniemy żadnym marketingowym sztuczkom (pobudzające apetyt zapachy, sugestywna muzyka, degustacje) w sklepie.
Zrób to sam
Często wychodzisz na lunch? Albo na kawę? Ogranicz te wyjścia, a już znajdziesz realne oszczędności. Chodząc trzy razy w tygodniu do restauracji na obiad, wydajesz około 80 zł, obiad w domu przygotujesz o wiele taniej. Furorę w sieci zrobił filmik na YouTu-bie – pięć sposobów na przeżycie za 5 zł dziennie. Jego autorzy pokazują, jak za zakupy za 30 zł przygotować pełnowartościowe menu składające się ze śniadania, dwudaniowego obiadu i kolacji dań na sześć dni. Przygotowują na ekranie m.in. owsiankę, rosół, spaghetti, carbonarę, potrawkę z kurczaka. Jeśli często pijesz kawę na mieście, wystarczy, że będziesz robić to rzadziej, nie trzy razy w tygodniu, ale raz, i zaoszczędzisz kolejne 30 zł tygodniowo. Jeśli nie możesz żyć bez kawy, wystarczy, że zabierzesz ją ze sobą z domu w kubku termicznym.
W dziesiątkę
W oszczędzaniu istotny jest cel. Im bardziej będzie on sprecyzowany, tym łatwiej będzie nam się zmobilizować i uwzględniać określoną kwotę w miesięcznym domowym budżecie. Dla jednych ważny jest cel edukacyjny, dzięki czemu zabezpieczona jest edukacja ich dzieci, dla innych cel emerytalny w ramach trzeciego, nieobowiązkowego filaru emerytalnego, który zapewni psychiczny komfort w czasach nieproduktywnych. Przezorny Polak odkłada pieniądze na wszelki wypadek, gdyby zaczęło szwankować mu lub komuś z jego bliskich zdrowie. Specjaliści alarmują, że powinniśmy oszczędzać na lokatach długoterminowych, mając na uwadze cztery cele: mieszkaniowy, zdrowotny, edukacyjny i emerytalny. Nam, niestety, często brak wyobraźni, samodyscypliny czy zaufania do banków. Wolimy oszczędzać na bardziej realny cel typu wakacje, nowy samochód, wymianę mebli. Mówi się, że Szwajcar o swojej emeryturze myśli już przy pierwszej wypłacie, tymczasem Polak myśli o niej dopiero w dniu ostatniej. Nadal niewielu z nas korzysta z indywidualnych kont emerytalnych i indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego, z którymi wiążą się też ulgi podatkowe. Zarejestrowanych jest obecnie około 840 tysięcy IKE, na których zgromadzonych jest około 5,5 mld zł. W przypadku IKZE jest to liczba 560 tysięcy i zaledwie 400 mln zł.
Punkt w budżecie
Sławomir Muturi, orędownik wolności finansowej w Polsce, który dorobił się na najmie kawalerek, zarzuca nam, że żyjemy ponad stan, wydajemy tyle, ile zarabiamy, albo i więcej. – Ludzie pracują, zarabiają np. 2 tys. zł i całość wydają, zanim miesiąc się skończy. Potem mają ciągłe problemy finansowe. W końcu zarabiają 3 tys. zł, potem 5 tys. zł i nadal wydają wszystko, a nawet żyją na kredyt. Ja uważam, że zarabiając 2 tys., mogę wydać 1,8 tys. zł, 3 tys. – 2,7 tys. zł itd. Po to, żeby nadwyżki oszczędzać – wyjaśnia Sławomir Muturi, który większość swoich oszczędności zainwestował w mieszkania na najem. W ten sposób dorobił się pasywnego dochodu na odpowiadającym mu poziomie i w wieku 43 lat przeszedł na emeryturę. A my? Oczywiście, możemy mierzyć tak wysoko, ale nawet jeśli nie mamy takich ambicji, to z pewnością przyznamy rację, że przeznaczenie 10 proc. naszych zarobków na oszczędności wpłynie pozytywnie na nasze poczucie bezpieczeństwa. Jeśli to za dużo, zacznijmy od mniejszej sumy. Ważne, by co miesiąc na nasze konto oszczędnościowe wpływała określona przez nas kwota.
Grosz do grosza
Nie wystarczy myśleć o tym, że czas zacząć oszczędzać. Trzeba po prostu zacząć. Gdybyśmy co tydzień oszczędzali 5 zł, to też byłoby oszczędzanie. – Zacznijmy od czegoś małego, odmówmy sobie batonika, bułkę do pracy zróbmy sobie w domu, odmówmy sobie palenia papierosów albo każdego dnia, gdy wrócimy z pracy sprawdźmy, czy mamy jakieś pięciozłotówki i wszystkie wrzućmy do skarbonki – mówi prof. SWPS dr hab. Agata Gąsiorowska. – Dla jednych będą to pięcio-, dla innych jednozłotówki, ale jeśli będziemy robić to codziennie, to może się z tego uzbierać spora suma. Gdybyśmy każdego dnia odkładali 5 zł, to po miesiącu mieli-byśmy 150 zł, a po roku 1800 zł. To już są całkiem niezłe pieniądze dla wielu polskich rodzin. A odłożyć 5 zł dziennie brzmi banalnie.
Wyznacz priorytety
Larry Winget w swojej książce pokazuje wiele historii nieracjonalnego gospodarowania pieniędzmi. „Jeśli wydajesz pieniądze na ciuchy, zamiast na spłatę samochodu, opłacenie rachunku za prąd czy odłożenie na przyszłą edukację swojego dziecka, to znaczy, że pomieszały ci się priorytety” – pisze. On, podejmując decyzję o tym, że zostanie bogaty, przyjął następującą zasadę: przestań wydawać na rzeczy bez wartości dla przyszłości twojej i twojej rodziny. Nie oszczędzał tylko na wydatkach związanych z edukacją, które traktował jak inwestycje. Dzisiaj jest milionerem. W niekonwencjonalny sposób zachęca do przyjrzenia się swojej sytuacji materialnej, nietraktowania siebie jak ofiary i zmiany podejścia do życia. Jedynie zmiana priorytetów i samokrytyka mogą nas doprowadzić do finansowej wolności.
Zaplanuj wydatki
Jeśli bezpieczeństwo finansowe jest dla nas ważne, powinniśmy zrobić wszystko co trzeba w tym zakresie, bez względu na trudności. Jeśli chcemy zapanować nad budżetem domowym, musimy go zaplanować. Powinniśmy uwzględnić w nim wszystkie przychody (gotówka, wypłata, inne dochody, zwrot podatku) i wydatki. Te drugie możemy podzielić na różne kategorie: rachunki (m.in. spłata kredytu mieszkaniowego, pożyczka na samochód, karty kredytowe, prąd, gaz, woda, telefony, Internet, ubezpieczenie), wydatki miesięczne (paliwo, żywność, restauracje, upominki, hobby, fitness), wszelkie inne zobowiązania, oszczędności. A potem zastanowić się jak w poszczególnych kategoriach ograniczyć zużycie prądu, wody, paliwa itp. W Internecie można znaleźć wiele go-=towych planów budżetu domowego do uzupełnienia. Ich autorzy na ogół skrupulatnie spisują wszystkie wydatki oraz przychody, dzięki czemu wiedzą o nich wszystko, np. ile wydali na piwo na przestrzeni lat, ile kosztowały pieluchy ich dzieci. Przekonują, że uświadomienie sobie kosztów, choć czasem bywa bolesne, pozwala lepiej planować działania.
Nadwyżki na oszczędności
– W zeszłym roku zaoszczędziłam 20 tys. zł, ale tego nie planowałam. Dostawałam premie za wyrobienie normy. Te pieniądze nie były mi potrzebne na co dzień, bo wystarcza mi moja wypłata, więc postanowiłam oszczędzać na wkład własny na mieszkanie. Chociaż mam już jedno, to pomyślałam, że drugie będzie dobrym zabezpieczeniem, a spłacać przecież może się samo, bo planuje je wynająć – mówi Ewelina, specjalista ds. marketingu sieciowego w korporacji z branży FMCG.
Jeśli uda nam się dodatkowo zarobić, nie wydawajmy tego na byle co, a zaoszczędźmy. W ogóle, jeśli chcemy coś zaoszczędzić, warto się postarać o dodatkowe zlecenie albo dorywczą pracę. Wtedy wymówką już nie będzie mogła być zbyt niska pensja.
Wszystko zależy od ciebie
Stan konta: 0 zł, debet, ratunek w karcie kredytowej, pożyczce u znajomych, a nawet kredycie konsumpcyjnym. Czy naprawdę chcemy, by tak wyglądało nasze życie? Wszystko zależy tylko od nas! Wayne D. Dyer, autor bestsellerowych książek motywacyjnych, m.in. „Kieruj swoim życiem” twierdził, że ludzie nie chcą czuć się odpowiedzialni za niedostatek w swoim życiu. Wolą zrzucić winę na okoliczności, inne osoby, wydarzenia czy nawet wyznawanego przez siebie Boga za rzeczy, których nie udało im się zdobyć lub osiągnąć. Takie myślenie nigdzie nas jednak nie zaprowadzi. Pamiętajmy, że naszym problemem nie jest to, ile różne rzeczy kosztują, tylko to, że nie zarabiamy wystarczająco dużo, by było nas na nie stać. Nie mamy wpływu na to, co ile kosztuje, ale mamy wpływ na nasze pieniądze lub na to, jak je wydajemy.
Artykuł pochodzi z nr 4/2016 Eurogospodarki

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Warszawa. 14 850 paszportów wydano przez rok na Lotnisku Chopina

To już rok! Punkt paszportowy MSWiA na warszawskim lotnisku...

Świętowanie 20-lecia Polski w UE 

Z okazji 20-lecia członkostwa Polski w Unii Europejskiej odbędzie...

Polacy planują majówkę. Dużym powodzeniem cieszą się góry

Pierwsze wiosenne słońce i świetna pogoda wybudziły Polaków z...

Jaja nie tylko na Wielkanoc. Polacy jedzą ich coraz mniej

Od 10 lat sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu...