Banki potrzebują naszych pieniędzy

Do czego bankom potrzebny jest Związek Banków Polskich?

– Do rozwiązywania problemów. Na rynku konkuruje ze sobą ponad 640 podmiotów finansowych. Związek, chociaż jest dobrowolną izbą gospodarczą, skupia niemal wszystkie polskie państwowe i komercyjne banki i ok. 60 najbardziej aktywnych banków spółdzielczych oraz dwa zrzeszenia banków, czyli współpracujemy z około 95 proc. polskich organizacji sektora bankowego, a z pozostałymi 5 proc. pośrednio. Staramy się sprzyjać rozwojowi polskiego systemu bankowego, tak by dobrze służył interesom polskiej gospodarki i jednocześnie działał w europejskiej przestrzeni finansowej. To oczywiste, że do finansowania rozwoju gospodarczego potrzebne są pieniądze, które pożyczają banki, a jednocześnie organizują one system płatniczy i rozliczeniowy, pozwalający Polakom wykonywać płatności na całym globie.

Na czym polega rozwiązywanie problemów w tym sektorze?

– Uczestniczymy w tworzeniu polskich i unijnych regulacji dotyczących sektora bankowego. Z naszej inicjatywy powstały m.in. Krajowa Izba Rozliczeniowa i Biuro Informacji Kredytowej. Przy ZBP działa arbiter bankowy, którego orzeczenie jest wiążące dla banków, ale nie dla klienta, który może się ubiegać o zmianę tej decyzji w sądzie, jeżeli uzna ją za krzywdzącą. Mamy też Sąd Polubowny do rozwiązywania sporów. Prowadzimy prace standaryzacyjne w zakresie technologii, bankowości elektronicznej, systemu wymiany informacji. Udało się nam m.in. stworzyć nowoczesne techniki, technologie oparte na najlepszych standardach, dzięki czemu mamy 23,5 mln internetowych bezpiecznych rachunków bankowych, z których codziennie korzysta ponad 14,5 mln osób i 1,25 mln firm. Zbudowaliśmy też dobrze skapitalizowany Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który nie tylko może wypłacać klientom upadających instytucji finansowych pieniądze, ale wzmacnia stabilność polskiego systemu bankowego. Jesteśmy także mocno zaangażowani w rozbudowę polskiego rynku finansowego, kapitałowego oraz firm leasingowych.

Jak Pan ocenia dzisiejszy polski rynek finansowy i bankowy?

– Bardzo się rozwinął, ale wciąż jest za mały w stosunku do potrzeb. W ostatnich 20 latach polski sektor bankowy podniósł wielkość funduszy własnych z 3 mld 394 mln zł do blisko 140 mld zł. Ten ogromny wzrost oznacza, że większość wypracowanych zysków była przeznaczana na budowę funduszy własnych banków, które dają im bezpieczeństwo. Poza tym mogła też wzrosnąć akcja kredytowa, co szczególnie w ostatnich siedmiu latach dało się zauważyć, kiedy to Polska poza Szwecją była jedynym kraje w UE, gdzie o ponad 39 proc. wzrosła wielkość udzielanych kredytów, a w innych krajach ten portfel zmniejszył się o 18–19 proc. Dzięki temu przyczyniliśmy się do stabilności polskiej gospodarki.

Czego brakuje polskiemu rynkowi bankowemu?

– Brakuje nam środków na finansowanie i kredytowanie rozwoju gospodarczego kraju. Polskie banki muszą codziennie importować od swoich banków matek ponad 155 mld zł depozytów na to finansowanie. Poza dysparytetem stóp procentowych jest to jeden z powodów pojawienia się na rynku kredytów w obcych walutach. Nie doszłoby do tego, gdyby Polacy mieli w bankach więcej oszczędności, szczególnie długoterminowych. Musimy bardziej zabiegać o to, by Polacy chcieli w bankach oszczędzać, gdyż te pieniądze są najważniejszym źródłem finansowania gospodarki i są one o wiele większe niż środki pozyskiwane z budżetu i innych źródeł. To jest problem.

Dlaczego Polacy nie trzymają swych oszczędności na długoterminowych lokatach w bankach?

– Bo w Polsce nie ma prawdziwego systemu długoterminowego oszczędzania na różne cele, m.in.: emerytalne, edukacyjne, mieszkaniowe czy zdrowotne.

Wystarczy stworzyć atrakcyjny dla Polaków system oszczędzania, by rozwój gospodarczy był stabilny?

– Nie, potrzebny jest też sprawny system finansowania polskiego eksportu. W krajach, w których eksport traktuje się priorytetowo, efektywnie działają powołane do tego instytucje finansowe oraz dyplomacja gospodarcza. U nas podjęto taką próbę, dzieląc kompetencje pomiędzy Bank Gospodarstwa Krajowego i Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, ale one same przez swój charakter nie mogą być dostatecznie efektywne, gdyż KUKE jest instytucją ubezpieczeniową, BGK jest państwowym bankiem, a tu potrzebne są instytucje, które muszą być nastawione na obsługę wszystkich polskich firm uczestniczących czy zamierzających zaistnieć w międzynarodowym obrocie gospodarczym. Firmy te potrzebują rzetelnych, pogłębionych ekspertyz na temat rynku, po którym chcą się poruszać, o ryzyku prawnym, ekonomicznym, politycznym, jakie podejmują i o swoich kontrahentach, z którymi kooperują. Chodzi o informacje, które umożliwiają podejmowanie trafnych decyzji biznesowych. Polski biznesmen potrzebuje wsparcia, by móc w tych niepewnych czasach bezpiecznie eksportować swoje produkty.

Czy wydarzenia takie jak zawirowania z frankiem szwajcarskim są zagrożeniem dla naszej gospodarki i systemu kredytowego?

– Długoterminowe finansowanie zarówno w rodzimej walucie, jaki i w obcych jest obarczone wieloma rodzajami ryzyka. Przede wszystkim w okresie 5, 10, 25 lat, a przy 40-letnich kredytach mieszkaniowych szczególnie, nikt nam nie zagwarantuje stabilności gospodarczej, trudno jest prorokować, jak będą funkcjonować rynek i gospodarka, ba, przykład Ukrainy pokazuje, iż nawet w perspektywie kilku miesięcy jest to nie zawsze możliwe. A przy kredytach walutowych poza ryzykiem zmiany stopy procentowej, ryzykiem politycznym, nietrafieniem z inwestycją czy jakimś osobistym nieszczęściem kredytobiorcy, mamy jeszcze do czynienia z jednym elementem – ryzykiem kursowym związanym zarówno z ceną waluty, jak i ze stopą procentową banku narodowego kraju danej waluty. I tak się stało w Szwajcarii, gdzie bank centralny uwolnił kurs swojej waluty. Jest to problem, ale nie jest to coś, z czym nie możemy sobie dać rady. Nie mówi się o tym, że na ponad 800 tys. zawartych umów kredytowych we frankach do spłacenia pozostało 565 tysięcy. Dla tych kredytobiorców polski system bankowy zaproponował kilka rozwiązań, a raczej ulg w spłatach. Banki rezygnują z części swojej marży, z całego lub części spreadu walutowego, uwzględniając ujemny LIBOR.

Czy ci, którzy brali kredyty w obcej walucie, nie byli ostrzegani przed ewentualnymi konsekwencjami?

Kredytobiorców zgubiły głównie aspiracje, łatwość uzyskiwania kredytów w walucie i – jak się wydawało – ich taniość. Kilkanaście lat temu w Polsce wraz z wejściem do Unii Europejskiej i obiecywanym szybkim przyjęciem euro bardzo wzrósł optymizm ludzi, szczególnie młodych, do tego trwała hossa gospodarcza. Niestety, nastąpił światowy kryzys gospodarczy, a kupione na kredyt mieszkania trzeba spłacać. I to jest problem.

Mamy kryzys polskiego systemu kredytowania?

– Z pewnością nie dotyczy to kredytów krótkoterminowych, konsumpcyjnych. W ubiegłym roku Polacy wzięli je na kwotę prawie 77,8 mld zł. Natomiast przy kredytach długoterminowych, w tym mieszkaniowych, może być problem, ponieważ – jak już wspomniałem – polska bankowość ma ograniczone możliwości ich finansowania. Dziś brakuje jej środków. A to sprawia, iż wolniejszy może być rozwój gospodarczy. Dlatego moim zdaniem potrzebna jest debata na temat roli systemu bankowego w polskiej społecznej gospodarce rynkowej.

Na co ze strony banku mogą liczyć ludzie, którzy mają problemy finansowe i nie są w stanie regularnie spłacać zaciągniętych, szczególnie długoterminowych, kredytów?

– Rocznie w Polsce udziela się kilkunastu milionów kredytów i w tej grupie jest pewien margines niespłacanych regularnie, przy mieszkaniowych jest to ok. 3% kredytów, które określamy jako zagrożone. Dla banku każdy niespłacony kredyt to problem. Bank żyje m.in. z tego, że kredyty są spłacane. Dlatego kredytobiorca w momencie, gdy zauważy, że może mieć problemy lub nie jest w stanie zrealizować swoich zobowiązań, powinien rozmawiać z bankiem, który ma swoje procedury, ale z pewnością nie jest wrogiem swojego klienta, jest mu przyjazny. W interesie obu stron jest wypracowanie sposobu spłaty kredytu. Może to być np. zmiana harmonogramu spłat, niezbyt długie wakacje kredytowe czy chociażby wspólna sprzedaż zadłużonego lokalu, zamiana na inny tańszy czy jakiś inny proces ugodowy. Z pewnością nikomu nie polecam wchodzenia w proces upadłościowy, szczególnie jak jest jakiś majątek, bo każda ugoda jest lepsza od upadłości.

Czy Pana zdaniem zagrożony kredytobiorca powinien móc liczyć na pomoc państwa?

– Państwo mogłoby sprzyjać restrukturyzacji takich zagrożeń, ale w mojej ocenie praktycznie tego nie czyni lub robi to w minimalnym stopniu. Rozwiązania prawne sprzyjają raczej temu, by firmy upadały, a kredyty się nie spłacały. Przykładem jest chociażby to, jak państwo reaguje, gdy w procesie układowym bank umarza część zadłużenia klienta. Fiskus często zgodnie z prawem  opodatkowuje zyskanie korzyści. Nie uznaje też rezerw na kredyty nieregularne za koszt uzyskiwania przychodów. To tylko przykłady, ale problem jest, gdyż przez to banki są zmuszone do rygorystycznych działań w rozliczeniach z klientami. Podobnie jest w relacji państwo–prywatny biznes. Gdy kilka lat temu Europa pogrążyła się w kryzysie, to w Polsce zlikwidowaliśmy tak potrzebną wtedy instytucję, jaką był Krajowy Fundusz Poręczeń Kredytowych i Poręczeń Unijnych. W efekcie kilkadziesiąt tysięcy polskich firm nie dostało kredytów na ratowanie się przed skutkami kryzysu i większość z nich upadła.

Skąd ten nieprzyjazny charakter fiskusa?

– Ze zbytniej koncentracji nad przystąpieniem do UE i z braku zainteresowania rodzimym rynkiem. Urzędnicy nie rozumieją, iż nie może on funkcjonować na zasadzie „róbta, co chceta”, ale wymaga regulacji i organizacji nadzoru. Potrzebny jest interwencjonizm państwowy i chęć wspomagania sukcesu danego wierzyciela. Dziś państwo jest zbyt fiskalne. A to dlatego, że jak już wspomniałem, nie ma na szczeblu politycznym strategicznego porozumienia dotyczącego rozwoju gospodarki. A firmom potrzebna jest informacja, jak w ciągu kilku, kilkunastu lat najprawdopodobniej będzie się rozwijać Polska, czy zmienimy walutę na euro, a jeśli tak, to kiedy. Nie ma jasnej wizji, a to potrzebne jest szczególnie młodym, również tym, którzy dziś wzbogacają dochody narodowe innych krajów, bo w ojczyźnie nie mieli odpowiednich możliwości rozwoju.

Skąd klient ma wiedzieć, jak postępować przy zawieraniu umowy kredytowej, w jakiej walucie, gdzie kredyt brać?

Tu jest pewien problem, bo doradcy często myślą głównie o swoich partykularnych interesach, a nie klienta. Zawsze trzeba rozmawiać z kilkoma bankami, by wyrobić sobie opinię, i dopiero po analizie ofert zawrzeć umowę kredytową. Przy umowach firmowych warto działać w strukturach organizacyjnych, np. stowarzyszeniach branżowych, instytucjach naukowych, dokładnie analizować i wiedzieć, czego się chce.

Czy Pana zdaniem polskiej gospodarce potrzebne jest wejście do strefy euro?

– Strefa euro sprawdziła się w czasach kryzysu. Odpowiedzią są też wydarzenia ostatnich miesięcy i tygodni na południu Europy, kryzys na Ukrainie czy wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Kraje obecne w strefie euro mają mniejsze niż inni kłopoty w rozwiązywaniu różnego rodzaju problemów. Dziś oczywiście strefa euro wymaga zmian, pewnej naprawy, ale dobrze byłoby, gdyby to realizowano z naszym udziałem. To jedyny sposób na budowanie bezpiecznej i ekonomicznie silnej europejskiej przestrzeni. A kiedy bezpośrednio wejdziemy do strefy euro? Sądzę, że za pięć, sześć lat lub w dalszej perspektywie za osiem–dziesięć, może i później, ale z pewnością powinniśmy się w niej znaleźć.
 
 

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Uchodźcy na rynku pracy

Norwegia jest jednym z europejskich liderów, która rozwija różnorodne...

Będzie większy wybór mieszkań, ale ceny wzrosną – prognozy na II kwartał 2024

Zła informacja dla kupujących jest taka, że ceny mieszkań...

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...

Własna działalność lub kontrakt. Etat wychodzi z mody

Autorzy serwisu CVeasy.pl zbadali rynek pracy niezależnej w Polsce....