Ofiara błędu w systemie forex

Na początku lipca Robert odebrał telefon od przedstawiciela spółki FxNet, oferującej możliwość dokonywania transakcji na rynku walutowym forex. Telefon nie byłby niczym dziwnym, bo Robert jest aktywnym inwestorem i od czasu do czasu ktoś dzwoni do niego z ofertą, gdyby nie to, że kilka miesięcy temu pozwał cypryjskiego brokera do sądu. Oskarżył FxNet o to, że zawłaszczył pieniądze z jego z rachunku inwestycyjnego. Sprawa toczy się od kwietnia w warszawskim sądzie rejonowym.
Tymczasem dzwoniący jakby nigdy nic zaczął namawiać go do otwarcia nowego rachunku i kontynuowania handlu walutami. Albo firmy z branży są tak pazerne, że nie bacząc na zepsutą opinię u klienta wydzwaniają do każdego, kto przejawia choćby najmniejsze zainteresowanie rynkiem forex, albo ich oddziały żyją odrębnym korporacyjnym życiem.
Topniejący kapitał
Choć Robert miał już spore doświadczenie w inwestowaniu na rynku forex, a pierwszy rachunek założył ładnych parę lat temu, to z racji nawału innych obowiązków ze swojego konta korzystał okazjonalnie. Przeciętnie dokonywał kilku, góra kilkunastu transakcji miesięcznie. Handlował nie tylko walutami, ale również akcjami, indeksami giełdowymi czy surowcami. Szczególnie upodobał sobie rynki amerykański oraz brytyjski. Ponieważ z jego analiz wynikało, że giełdy w Nowym Jorku oraz Londynie raczej rosnąć już nie będą, zajmował tzw. krótkie pozycje, dzięki którym mógł zarabiać w przypadku, kiedy ceny akcji spadają. Na nieszczęście dla niego, światowe indeksy zamiast tracić na wartości, uporczywie parły w górę. Robert notował więc z tego powodu mniejsze lub większe straty, aż po ponad roku zmagania z rynkiem z wpłaconych do FxNet prawie 30 tys. dolarów zrobiło się ich zaledwie 11 tys.
– Za powstałe straty nie winię nikogo oprócz siebie. Nie dość, że przyjąłem złą strategię, potem uporczywie się jej trzymałem. Jeśli chodzi o oferowane warunki transakcyjne nie mam mojemu brokerowi, czyli firmie FxNet, też nic do zarzucenia. Realizacja zleceń przebiegała sprawnie, pobierane prowizje były niskie, a w razie jakichkolwiek problemów mogłem liczyć na szybki kontakt z moim opiekunem – pochodzącą z Czech panią Haną – wyjaśnia Robert.
Kiedy jednak po weekendzie (rynek forex podobnie jak większość pozostałych giełd na świecie jest wówczas zamknięty) zalogował się na swoje konto, ze zdumieniem spostrzegł, że zamiast 11 tys. dolarów znajduje się na nim niewiele ponad 1 tys. dolarów. Po dokładnej analizie historii swojego rachunku Robert z przerażeniem odkrył, że broker pobrał z jego konta kwotę 10 tys. dolarów (przy ówczesnym kursie było to 37 tys. zł) i tym samym puścił go z torbami.
Błąd w systemie
W momentach wzmożonej aktywności inwestorów – głównie podczas publikacji ważnych danych ekonomicznych – zdarza się, że systemy brokerów foreksu nie nadążają z realizowaniem zleceń, dyspozycje nie są w ogóle przyjmowane lub w systemie transakcyjnym wyświetlają się nieaktualne ceny. Z tego powodu większość firm, by uniknąć ewentualnych strat, zastrzega sobie w umowach z klientami prawo do anulowania bądź skorygowania parametrów zlecenia.
Jak to ma działać? Na przykład inwestor kupił 100 akcji spółki Apple, a za każdą zapłacił 100 dolarów. Razem inwestycja była więc warta 10 tys. dolarów. Należy dodać, że w przypadku większości brokerów (w tym FxNet) taka transakcja odbywa się nie poprzez fizyczny zakup akcji na nowojorskiej giełdzie, ale poprzez nabycie tzw. kontraktu CFD, którego kurs wiernie naśladuje zachowanie technologicznej spółki. To zresztą tylko techniczny niuans, który w naszym przypadku nie odgrywa większego znaczenia. Ważne jest to, że z finansowego punktu widzenia taka operacja zupełnie nie różni się od kupna prawdziwych akcji.
Załóżmy też, że Apple opublikował słabe wyniki finansowe, a kurs akcji spadł do 90 dolarów. Przyjmijmy (co jak wspominałem zdarza się dość regularnie), że z powodu wzmożonego ruchu w systemie transakcyjnym pojawił się błąd, a wyświetlana cena zamiast 90 dolarów nadal wynosiła 100 dolarów, czyli tyle, ile przed publikacją wyników. Widząc szansę na uniknięcie strat, inwestor szybko sprzedał więc posiadane akcje. Jeśli ich cena byłaby wyświetlana poprawnie, wówczas straciłby 1000 dolarów (10 dolarów straty razy 100 akcji). A tak udało mu się wyjść z całej operacji na zero (minus koszty ewentualnej prowizji).
Obojętnie, czy wykorzystał błąd świadomie, czy też nie, musi liczyć się z tym, że broker dokona stosownej korekty. Firma nie może tego jednak zrobić według własnego widzimisię. Na ewentualną modyfikację ma zazwyczaj jedynie od kilku godzin do najwyżej kilku dni roboczych, a sama zmiana musi być potwierdzona e-mailem lub telefonem do klienta oraz danymi transakcyjnymi pochodzącymi z dwóch, trzech niezależnych źródeł, takich jak serwisy informacyjne czy inni brokerzy walutowi (takie dane pokazują np. jaki w danej chwili był rzeczywisty rynkowy kurs danych akcji bądź pary walutowej). W naszym przypadku kurs sprzedaży akcji Apple’a zostałby więc zmieniony ze 100 na 90 dolarów. Taka była przynajmniej praktyka stosowana przez notowaną na warszawskiej giełdzie spółkę XTB, gdzie wcześniej konto posiadał nasz bohater. Punkt mówiący o możliwości dokonania ewentualnej korekty znalazł się także w umowie zawartej z firmą FxNet.
Zmiana dopiero po pół roku
W przypadku Roberta broker skorygował aż kilkanaście różnych transakcji i to takich, które zostały zawarte nawet pół roku wcześniej. Trzeba więc przyznać, że działania cypryjskiej firmy w stosunku do zwyczajowych kilku godzin czy dni, które inni brokerzy dają sobie na ewentualną interwencję, były mocno spóźnione.
Kilka dni zajęło, zanim w odpowiedzi na skargę Roberta broker wystosował do niego oficjalne pismo, w którym wytłumaczył, że obciążył rachunek z powodu błędów technicznych w swoim systemie transakcyjnym. Przedstawiciel spółki wyjaśnił, że w momencie zaistnienia tzw. zdarzeń korporacyjnych, takich jak m.in. wypłata dywidend, prezentowane ceny były błędne, przez co inwestor mógł rozliczyć dokonane transakcje po korzystniejszym dla siebie kursie. Broker wytłumaczył także, że błąd został właśnie naprawiony, a straty poniesione przez Roberta są efektem powstałych wcześniej nienaliczonych różnic.
Umowa jedno, praktyka drugie
– Kiedy broker się zorientował, że w jego systemie jest błąd, zaczął wszystko nerwowo korygować. Gdybym był na miejscu FxNet, może zachowałbym się podobnie, nie chcąc dopuścić do dalszych strat. Zrobiłbym to jednak po cichu. Co by było, gdyby konkurencja lub – co gorsza – klienci się dowiedzieli, że jako firma nie potrafię zaoferować inwestorom rzetelnych warunków transakcyjnych i potem muszę wszystko odkręcać? – pyta retorycznie inwestor. – Tymczasem w moim przypadku broker obciążył zarówno moje konto, jak i zapewne rachunki innych inwestorów, a do tego zupełnie zlekceważył umowę, którą ze mną podpisał.
Sprawdziłem. W regulaminie świadczenia usług przez spółkę FxNet czytamy, że w razie zaistnienia tzw. zdarzenia korporacyjnego broker ma prawo stosownie skorygować liczby na rachunku klienta. Firma zaznacza przy tym, że ewentualna rewizja dokonywana jest natychmiast. Oznacza to, że jeśli np. spółka Apple wypłaciła dywidendę w czwartek 4 sierpnia o godz. 9.30 czasu nowojorskiego, to ten fakt powinien (choć jak wynika z regulaminu, wcale nie musi) być odnotowany na rachunku inwestora także o 9.30. Broker zobowiązuje się też poinformować inwestora o tym, że taką operację przeprowadzono.
Inny punkt regulaminu mówi, że jeśli inwestor kupił akcje spółki wypłacającej dywidendę (niech będzie to nadal Apple), to broker ma prawo na dzień przed jej wypłatą sprzedać w jego imieniu posiadane akcje i odkupić je zaraz po rozpoczęciu sesji giełdowej w dniu kolejnym (jak pisze w swoim regulaminie FxNet dokonuje się tego „po pierwszej dostępnej cenie”). Ta opcja jest dla inwestora szczególnie niekorzystna, gdyż koszty związane ze sprzedażą i odkupieniem spadają na jego barki, a do tego naraża go na dodatkowe ryzyko kursowe (nie wiadomo, ile kolejnego dnia będzie wynosił kurs zakupionych akcji). W naszym przypadku najistotniejsze jest jednak to, że także w tej sytuacji firma brokerska zobowiązuje się poinformować klienta o swoim działaniu nie później niż przed zamknięciem sesji poprzedzającej wypłatę dywidendy.
Wewnętrzny audyt
Trzeba przyznać, że spółka FxNet w umowie pozostawiła sobie dość dużą swobodę działań, jednak nałożyła na siebie też obowiązek informowania posiadacza rachunku o tym, co robi, oraz obowiązek dokonywania wszelkich zmian wyłącznie przed lub w momencie zaistnienia tzw. zdarzenia korporacyjnego. Tymczasem Robert żadnego komunikatu nie otrzymał, a działania zmierzające do wyrównania powstałych różnic podjęto dopiero kilka miesięcy po zdarzeniu.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że wcześniej inwestor sam poprosił przedstawiciela firmy FxNet o dokonanie wewnętrznego audytu jego konta. Czytając jeden z internetowych serwisów poświęconych foreksowi, trafił na wiele negatywnych opinii na temat swojego brokera. Inwestorzy ostrzegali, że firma od kilku miesięcy wstrzymuje wypłaty zarobionych przez nich na handlu walutami pieniędzy. Choć sprawa wyjaśniła się kilka miesięcy później (według relacji poszkodowanych opóźnienie było wynikiem zmiany właściciela FxNet oraz błędów popełnionych przez poprzednich menedżerów firmy), to jednak sam fakt istniejącego tam bałaganu zaniepokoił Roberta.
Szczęśliwie audyt jego konta wypadł pozytywnie i broker nie zgłosił żadnych zastrzeżeń co do przeprowadzonych operacji. W rewanżu inwestor zamieścił na forum stosowną rekomendację, polecając FxNet jako rzetelnego i uczciwego partnera w handlu na foreksie. Jednak w trzy miesiące po pozytywnym audycie broker zmienił stanowisko i dużą część z dokonanych wcześniej transakcji zrewidował.
O winie zdecyduje sąd
Czy broker miał prawo zabrać inwestorowi 10 tys. dolarów w wyniku korekty poczynionej po kilku miesiącach od zdarzenia? Czy powinien oddać Robertowi zabrane z jego konta pieniądze? Złamał przecież przynajmniej dwa punkty umowy z klientem. Nawet jeśli naprawił błędy spowodowane źle funkcjonującym systemem transakcyjnym, zrobił to z wielomiesięcznym opóźnieniem. Z punktu widzenia klienta nikogo nie obchodzi, że broker nie zdawał sobie sprawy z awarii. A gdyby wcześniej Robert wypłacił te 11 tys. dolarów z rachunku? Zapisy w umowie obowiązują obie strony. Robert próbował sprawę załatwić polubownie, a kiedy to się nie udało, sprawę skierował do sądu i ten orzeknie, kto ma rację.
*****
Nie trzeba latać na Cypr
Dzięki obecności Polski w Unii Europejskiej oraz obowiązywaniu w naszym kraju unijnego rozporządzenia Rady nr 44/2001 z 22 grudnia 2000 roku w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych Robert nie musiał lecieć na Cypr, aby tam pozwać spółkę FxNet w cypryjskim sądzie.
Jak wyjaśnia rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE, w przypadku kiedy firma oferuje swoje usługi nie tylko klientom ze swojego macierzystego kraju, ale także osobom z innych krajów unijnych, automatycznie obliguje się do przestrzegania praw ochrony konsumenta obowiązujących we wszystkich państwach, do których trafia ze swoją ofertą. Ponieważ w przypadku cypryjskiego brokera foreksu taki warunek jest spełniony, inwestor zamiast wydawać pieniądze i poświęcać czas na lotnicze podróże na Cypr, mógł złożyć pozew w warszawskim sądzie, niezależnie zaś od tego, jaka decyzja ostatecznie zapadnie w jego sprawie, wydany wyrok będzie uznawany także za granicą.
 
 
 

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Uchodźcy na rynku pracy

Norwegia jest jednym z europejskich liderów, która rozwija różnorodne...

Będzie większy wybór mieszkań, ale ceny wzrosną – prognozy na II kwartał 2024

Zła informacja dla kupujących jest taka, że ceny mieszkań...

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...

Własna działalność lub kontrakt. Etat wychodzi z mody

Autorzy serwisu CVeasy.pl zbadali rynek pracy niezależnej w Polsce....