Trzykrotnie wyższe emerytury

W opinii większości emerytury są za małe. Niestety, w przyszłości będzie jeszcze gorzej – rośnie przeciętna długość życia, a przez to z roku na rok zwiększać się będzie liczba osób w wieku emerytalnym. Jednocześnie spadnie odsetek osób aktywnych zawodowo. Już teraz przychody ze składek emerytalno-rentowych są o ponad 40 mld złotych niższe niż łączne wydatki z tytułu wypłaty świadczeń. Odpowiedzialny za ich obsługę Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie zbankrutował jeszcze wyłącznie dlatego, że co roku otrzymuje państwową dotację.
Rozwiązaniem problemu byłby system kapitałowy, w którym każdy ubezpieczony przelewałby składkę na swoje własne subkonto. Dzięki temu otrzymywane w przyszłości emerytury mogłyby być nawet trzykrotnie wyższe niż obecnie. Zniknąłby także deficyt. Niestety, w obecnych realiach wprowadzenie takiego rozwiązania stanowi jedynie atrakcyjną ideę. Problemem jest obsługa świadczeń dla osób, które już znajdują się na emeryturze, lub tych, które z różnych przyczyn nie były w stanie odprowadzać składek.
Chroniczny deficyt systemu
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego liczba emerytów w sierpniu 2014 roku wynosiła ponad 5,23 mln osób. Oprócz tego mieliśmy w kraju przeszło 1,06 mln rencistów z tytułem niezdolności do pracy, a także 1,36 mln osób uprawnionych do otrzymywania renty rodzinnej. Oprócz wymienionych w Polsce funkcjonuje także system Krajowego Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, który zajmuje się wypłatami świadczeń emerytalno-rentowych dla rolników indywidualnych. Prawa do rent i emerytur wypłacanych przez KRUS ma obecnie ponad 1,2 mln osób. Razem we wszystkich systemach obsługiwane są więc świadczenia dla ponad 7,65 mln Polaków. Wysokość miesięcznej emerytury wypłacanej z państwowego systemu pozarolniczego wynosiła w 2014 roku ponad 2,1 tys. złotych brutto (ok. 1730 zł netto). Renciści otrzymywali natomiast średnio po 1683 zł brutto (ok. 1300 zł na rękę).
Według informacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na obsługę świadczeń w 2013 roku wydatkowano kwotę ponad 204 mld złotych. Suma składek wpłaconych przez uczestników systemu wyniosła jednak w tym czasie zaledwie 140 mld złotych. Deficyt w sporej części musiał zostać pokryty ze środków publicznych. Państwo przeznaczyło na ten cel ponad 50 mld zł. Mimo olbrzymiej dotacji ZUS rok zakończył z luką między przychodami a wydatkami na poziomie kilkunastu miliardów złotych. Pamiętajmy tutaj także o KRUS-ie, który przy wpływach na poziomie niecałych 2 mld zł wydaje rocznie blisko 20 mld zł. Różnicę pokrywa się również z państwowego budżetu.
W oczy rzuca się tutaj fakt podwójnego opodatkowania pracowników. Z jednej strony pieniądze przelewamy bezpośrednio na konta ZUS i KRUS w postaci składek emerytalno-rentowych, a z drugiej dotujemy oba systemy, płacąc m.in. podatek dochodowy oraz VAT. Bez znaczenia jest więc, którą drogą środki na wypłatę rent i emerytur zostaną pobrane – w każdym przypadku pochodzić będą z naszej kieszeni.
Demografia nam nie sprzyja
Dziś na jednego świadczeniobiorcę przypadają niewiele ponad dwie osoby wpłacające składki. System działa w zdecydowanej większości na zasadach repartycyjnych, gdzie bieżące wypłaty finansowane są przez bieżące wpływy. Niestety, z biegiem lat proporcja płatników i osób uprawnionych do otrzymywania świadczeń będzie się pogarszać. Według szacunków GUS przeciętny czas trwania życia w 2030 roku będzie o trzy lata dłuższy niż dzisiaj, a udział w społeczeństwie osób powyżej 65. roku życia wzrośnie z 20 do blisko 30 proc. Jednocześnie w związku z panującym niżem demograficznym na rynek pracy trafiać będzie mniej osób niż obecnie. Za 15 lat na każdą osobę uprawnioną do renty lub emerytury przypadać będzie już zaledwie 1,5 osoby odprowadzającej składki. System stanie się z tego powodu jeszcze mniej wydolny niż obecnie.
Co może zrobić rząd?
Aby ratować stabilność systemu emerytalno-rentowego, rząd na początku 2013 roku zdecydował o podwyższeniu wieku emerytalnego do poziomu 67 lat. Przed zmianą kobiety nabywały prawo do emerytury po osiągnieciu 60. roku życia, natomiast mężczyźni pracowali pięć lat dłużej. Reforma w założeniu miała zwiększyć przychody oraz obniżyć kwotę wypłacanych świadczeń. Pracodawcy i właściciele własnych firm mieli bowiem odprowadzać składki społeczne od dwóch do siedmiu lat dłużej i o tyle krócej każdy byłby na emeryturze. Rząd może zdecydować się także na podniesienie wysokości płaconych składek. Dziś w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę stanowią one 25,52 proc. otrzymywanego wynagrodzenia. Dla osób prowadzących działalność gospodarczą jej wysokość ustalana jest jako odsetek od przeciętnego wynagrodzenia publikowanego przez GUS. Od stycznia 2016 roku z tytułu ubezpieczenia społecz-nego jest to ponad 770 złotych.
Niestety, we wrześniu 2015 roku prezydent Andrzej Duda podpisał projekt ustawy o ponownym obniżeniu wieku emerytalnego do poziomu sprzed reformy PO. Choć z punktu widzenia niektórych emerytów jest to korzystna decyzja, to, jak szacują sami wnioskodawcy, koszt zmian wyniesie w latach 2016–2019 około 40 miliardów zł. Na taki wydatek Polski zwyczajnie nie stać.
Ostatnim, najbardziej radykalnym rozwiązaniem jest obniżenie kwoty wypłacanych rent i emerytur. Aby zrównoważyć obecne wpływy z wydatkami, świadczenia musiałyby być średnio aż o 50 proc. niższe. Przy ich obecnej wysokości skazywałoby to emerytów na niemalże głodowe warunki bytowe lub zmuszało do ponownego podjęcia pracy, jeśli ktoś zechciałby ich zatrudnić, co nie jest pewne. Istotnym czynnikiem obciążającym system są także wypłaty wcześniejszych emerytur, do których prawa mają m.in. górnicy, sędziowie, żołnierze czy służby mundurowe. Ich obsługa kosztuje budżet niemal 40 mld zł rocznie. Należy jednak pamiętać, że wcześniejsze prawa są pochodną wysokiego ryzyka zawodowego czy odpowiedzialności związanej z danym stanowiskiem. Ocena zasadności i ewentualne zmiany w zasadach wypłacania przedwczesnych emerytur wymagają więc głębszej dyskusji.
System w pełni kapitałowy – utopia czy realne rozwiązanie?
W obecnym systemie składki są w większości przeznaczane na bieżącą obsługę rent i emerytur. Z tego powodu fundusze nie podlegają kapitalizacji (oprocentowaniu). Wyjątkiem jest tzw. III filar emerytalny, w którym każdy ubezpieczony może odkładać pieniądze w ramach swojego indywidualnego konta. Niestety, jest to jedynie zalążek prawdziwie kapitałowego systemu. Górne limity wpłat w zależności od przyjętego rozwiązania wynoszą od 4750 do 11 900 złotych rocznie, a uczestnictwo w III filarze nie zwalnia nas z obowiązku płacenia składek trafiających do ZUS.
Gdyby jednak zastosować w pełni kapitałowy system, przeciętna emerytura byłaby ponad trzykrotnie wyższa niż obecnie. Jeśli tylko ZUS potrafiłby zapewnić 2 proc. zwrotu rocznie powyżej inflacji, wówczas osoba płacąca przez 40 lat składki w momencie przejścia na emeryturę zgromadziłaby na swoim koncie ponad 0,5 mln złotych. Zakładając, że spędziłaby w stanie spoczynku 10 lat, mogłaby dostawać z ZUS comiesięczne świadczenie w wysokości ponad 5200 złotych. Do tego system byłby w pełni zbilansowany i nie wymagałby pomocy ze strony państwa. To wszystko jedynie dzięki temu, że fundusze zamiast być natychmiast wy-korzystane, podlegałyby stopniowej kapitalizacji.
Niestety, w obecnych realiach wprowadzenie takiego systemu jest niemożliwe. Jeśli środki trafiałyby na konto danego płatnika, wówczas nie byłoby pieniędzy dla osób, które już przebywają na emeryturze i rencie i nie odprowadzają składek. Wdrożenie takiego rozwiązania zburzyłoby niepisaną zasadę tzw. solidarności międzypokoleniowej, gdzie pokolenie osób w wieku produkcyjnym finansuje świadczenia dla osób będących już w spoczynku. System w pełni kapitałowy stawia w trudnym położeniu także osoby niepracujące (w tym m.in. matki opiekujące się dziećmi czy osoby niepełnosprawne). Wygląda więc na to, że zwolennicy takiego rozwiązania muszą ograniczyć się do gromadzenia oszczędności na swoją emeryturę we własnym zakresie, a państwowy system pozostanie w dalszym ciągu nieefektywny.

Udostępnij wpis:

Zapisz się na Newsletter

Bądź na bieżąco ze wszystkimi artykułami, tematami i wydarzeniami.

PROJEKT CHARYTATYWNY GLORIA VICTISspot_img
REKLAMAspot_img

Popularne

Podobne
Podobne

Uchodźcy na rynku pracy

Norwegia jest jednym z europejskich liderów, która rozwija różnorodne...

Będzie większy wybór mieszkań, ale ceny wzrosną – prognozy na II kwartał 2024

Zła informacja dla kupujących jest taka, że ceny mieszkań...

Dlaczego warto zatrudniać freelancerów?

Około 20% firm zarejestrowanych na miedzynarodowym portalu Freelancehunt.com zatrudnia...

Własna działalność lub kontrakt. Etat wychodzi z mody

Autorzy serwisu CVeasy.pl zbadali rynek pracy niezależnej w Polsce....