Chodzi o programy skierowane do samorządów miejskich w dziedzinie szeroko pojętej „efektywności energetycznej”.
Pora najwyższa, by również w naszym kraju zaczęły powstawać miasta godne XXI w. Na Zachodzie nazywa się je „ekomiastami” (eco-cities, villes post-carbone itd.). Zrodziły się na gruncie walki z CO2 i jego nadmierną emisją (tzw. niska emisja, low emission), ale szybko program ekomiast stał się o wiele bogatszy i bardziej wysublimowany.
Programy ekomiast budzą sympatię do chwili, gdy nie rozpocznie się rozmowa o niezbędnych nakładach. Innym trudnym problemem są lokalizacje: wszyscy będą „za” budową oczyszczalni czy spalarni, dopóki się nie okaże, że taki zakład będzie o miedzę od naszych siedzib.
JACEK ŚWIDZIŃSKI
Cały artykuł w numerze 7/2014 Eurogospodarki.